sobota, 25 października 2014

Od Sony

Obudziłam się i otworzyłam sennie oczy. Leżałam na jakiś wygodnym łózku. W żaden sposób nie mogłam sobie przypomnieć miejsca w którym teraz byłam. Dopiero po dłuższym zastanowieniu wszystko wróciło do mojej pamięci. No tak...Szukałam Draven'a i wtedy wpadłam na innych ludzi. Komunikacja myślami wykorzystuje tyle energii, że pewnie znowu zemdlałam. To dość częste. W końcu tylko z Draven'em mogę rozmawiać i nie wykorzystywać wiele mocy. Sama nie wiem czemu...Dopiero po chwili przeniosłam wzrok z sufitu bardziej w bok. Na początku zastanawiałam się czy tak właściwie dalej nieśpię.  Obok mnie siedział...Draven.
-O, widzę, że w końcu się obudziłaś-powiedział troskliwym głosem-już zaczynałem się martwić.
Uśmiechnęłam się lekko. Pewnie gdybym mogła w tym momencie zaczęłabym się cicho śmiać. Wiele osób uważa, że Draven myśli tylko o sobie. Owszem...Czasem taki bywa, ale nie zawsze tak jest. Po prostu trzeba go lepiej poznać.
~Dawno się nie widzieliśmy, prawda?~spytałam. A raczej wysłałam to pytanie tak by usłyszał je w myślach. Tak jak wspominałam, akurat rozmowe z nim mogłam przeprowadzić zwyczajnie, bez żadnego wysiłku. Jeśli chodzi o to, że  nie za często się spotykaliśmy to prawda. W końcu ja byłam zajęta koncertami a on...No cóż...Też tak jakby "występował". Przez to nie mieliśmy zbytnio czasu. -Tak to prawda... Przez nasze "kariery". Cieszę się, że w końcu mogliśmy przestać-powiedział. To ostatnie oczywiście było kłamstwem. Świetnie wiedziałam o tym, że gdy ja szczerze cieszyłam się z tego, że nikt nie będzie już nikogo zabijał, jemu będzie tego brakowało. Cóż z tym zrobić? To Draven, on się nie zmieni. Nie mam do niego o to pretensji. Po prostu nie wiem co dobrego czy zabawnego można widzieć w zabijaniu...To jest po prostu...Okropne. Dlatego wolę pomagać. Nie sądzę żebym sama potrafiła kogoś zabić. Przeniosłam się do pozycji siedzącej.
~Powinniśmy poznać ludzi mieszkających obok~stwierdziłam. Już stąd było słychać jakieś hałasy w domach obok. To oczywiste, że ktoś tam mieszkał.
-A nie czujesz się jeszcze słabo?-spytał. Ja pokręciłam głową zaprzeczając. To naprwdę urocze, że się o mnie martwi, ale w tym momencie to zupełnie niepotrzebne. Przecież mdlałam już wiele razy przez wyczerpanie energii i nic potem mi się nie działo. Dlatego też nie chce żeby się o mnie martwił...Nie chce aby ktokolwiek sie o mnie martwił. Przecież to może być dla kogoś bardzo uciążliwe, a nie chce być problemem. Zamiast tego wolę pomagać innym, choć nie zawsze jest to możliwe. Widziałam śmierć wielu osób. Przez moją bezradność nie mogłam zrobić kompletnie nic. Leczyłam ich rany robiłam co mogłam, ale....Bez efektu. Mimo wszystko czuje, że to moja wina. Zawsze mogłam się bardziej postarać i...Uratować kogoś. W końcu żyje się tylko raz. Poczułam, że po moich policzkach spływają łzy.
-Wszystko w porządku?-zadał pytanie jeszcze bardziej zmartwiony Draven. Czemu zawsze tak bardzo wszystko przeżywam? Nie chce płakać, ale...Spojrzałam na Draven'a. Następnie po prostu przytuliłam go. Jego nigdy nie stracę, zawsze tu będzie...Myśląc o tym uśmiechnęłam się lekko i odsunęłam się od niego. Szybko otarłam łzy.
~Wszystko dobrze...No chodźmy poznać innych~poprosiłam znów. Zdawać by się mogło, że znamy wszystkie osoby z ligi, a nie jest to prawdą. Są osoby z Demacii których nie znam, mimo, że pochodzą z mojego kraju.
-Ale po co?-spytał niechętnie. Przecież im więcej ma się przyjaciół tym lepiej! Czy to nie oczywiste? A jeśli ktoś mnie nie polubi...Trudno, nie mogę nikogo do tego zmuszać. Po krótkim sprzeczaniu się Draven w końcu się zgodził. Zanim jednak wyszliśmy przebrałam się w bardziej normalne ubrania.
































Draven spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Pięknie wyglądasz-stwierdził. Na mojej twarzy od razu pojawił się rumieniec. Chciałam po prostu założyć coś bardziej wygodnego. Naprawdę mu się podoba? Przepełniła mnie radość.
~D-dziękuje~odparłam mimo wszystko nieśmiało. Następnie wyszliśmy z domu. Rozejrzałam się dookoła. Zwykła dzielnica, parę domów ustawionych koło siebie. Demacia całkowicie różniła się od tego miejsca. Było ono o wiele bardziej...Zwyczajne. Tak jak całe nasze życie teraz. Czy to nie wspaniałe?
-Eh, to gdzie chcesz iść?-spytał mnie Draven. Zamyśliłam się na chwilę. Spojrzałam na jeden z domów stojących nie tak daleko od naszego. Jeśli mnie pamięć nie myli to tam szukałam Dravena, racja? Wskazałam na budynek. Draven rozumiejąc o co mi chodzi ruszył w jego stronę. Stanął przy drzwiach, ja oczywiście stałam za nim. Mimo wszystko wolę się nie wychylać. Gdy zadzwonił niemalże od razu ktoś nam otworzył. Była to dziewczyna o niebieskich włosach spiętych w dwa warkocze oraz o ile się nie mylę Yordl. Tak, jestem pewna...To ich spotkałam wcześniej!
~No przywitaj się~powiedziałam do Dravena. Oni oczywiście nie mogli mnie usłyszeć. Zwłaszcza, że mogłam nawiązać z nimi kontakt jedynie przez melodie, a swój instrument zostawiłam w domu.
-Emm....Cześć, jestem Draven, a to Sona-powiedział wskazując na mnie. Uśmiechnęłam się. Następnie stało się coś dziwnego. Dziewczyna zaczęła się śmiać i ukryła twarz w dłoniach. Yordl zmienił się w człowieka. Już po chwili drzwi zatrzasnęły się przed nami.
-Co to było?!-spytał nieco zdenerwowany Draven. No tak raczej nie przepada za byciem ignorowanym. Ja wzruszyłam ramionami. Sądzę, że to nie był dobry czas na odwiedziny.
~Może jednak wróćmy do domu...~odparłam. Tak wiem jestem niezdecydowana co też może być kłopotliwe. Jednak z nieznanych przyczyn straciłam ochotę na poznawanie innych. Może martwiłam się o tamtą sytuacje? Co z tego, że nie znam tamtych osób. Każdy ma uczucia i problemy, a ja zawsze chce pomóc.
-Jak chcesz-odparł Draven i z powrotem udaliśmy się do domu. Gdy już w nim byliśmy raczej nie wiele się działo. Jeśli tak pomyślę...Dość dawno nic nie skomponowałam. Sprawia mi to frajdę, jednak...Muszę przy tym także uważać. Różne nuty i dźwięki grane przeze mnie wywołują u ludzi różne uczucia. Zresztą nie oddziałowywują one tylko na ludzi ale także na rzeczy. Dość często przez zupełny przypadek zdarzało mi się przecinać jakieś przedmioty. Nie zwracając uwagi na to co robi Draven usiadłam przy biurku które stało w jednym z pokoi. Założyłam słuchawki. Okazało się że w biurku znajdują się sterty kartek w pięciolinie. Zupełnie jakby było dostosowane do mnie...Sięgnęłam po coś do pisania i zaczęłam rozmyślać nad nowym utworem.

czwartek, 23 października 2014

Profil Ashe

Imię:Ashe

Wiek: 20

Partner: Brak....

Rodzina:Matka zabita podczas najazdu.

Sojusznicy: Anivia,Nunu,Tryndamere,Ezreal,Lissandra.

Wrogowie: Sejuani

Charakter: Lekko zamknięta w sobie królowa.Lubi przebywać w tłoku jednak czasem woli sama zapolować.Skrycie pragnie zostać kiedyś ,,uratowana" jak inne księżniczki. Ashe jest księżniczką wśród ludzi, lecz woli, żeby przejezdni zwracali się do niej tytułem plemiennym, a nie królewskim.Uwielbia polować.Jest bardzo miła i pomocna jednak czasem nawet to się nie zdaje na pomoc gdy coś ją rozzłości.Weług ludu jest bardzo poważna jadnak jeśli się ja lepiej pozna da się lubić.

Historia: Jako dziecko Ashe była marzycielką. Oczarowywały ją ogromne opuszczone fortece przodków i godzinami słuchała przy ognisku opowieści o legendarnych bohaterach Freljordu. Najbardziej lubiła historię o Avarosie, królowej niegdyś wspaniałego i zjednoczonego Freljordu. Chociaż matka strofowała ją za marnowanie czasu, Ashe poprzysięgła, że pewnego dnia połączy rozproszone i wojownicze plemiona tundry. Wiedziała, że jeśli jej lud znowu się zjednoczy, osiągnie wielkość.Kiedy Ashe miała piętnaście lat, jej matka zginęła, dowodząc plemieniem podczas nieprzemyślanego najazdu. Dziewczyna, która nagle stała się przywódczynią, podjęła trudną decyzję podążania za wizją z lat dzieciństwa zamiast szukać zemsty. Sprzeciwiała się żądaniom odwetu swojego plemienia, twierdząc, że nadeszła pora, by zapanował trwały pokój. Niektórzy wojownicy z jej ludu zakwestionowali jej prawo do władzy i uknuli spisek by zabić młodą przywódczynię.Zabójcy zaatakowali Ashe, gdy ta polowała, jednak przeszkodził im krzyk ogromnego jastrzębia. Dziewczyna dostrzegła zbliżających się z obnażonymi mieczami współplemieńców. Widząc ich przewagę liczebną, zaczęła uciekać. Biegła całymi godzinami i trafiła na nieznane tereny, gubiąc po drodze broń. Kiedy usłyszała kolejny krzyk jastrzębia, zaufała dziwnemu stworzeniu i pobiegła za nim na polanę. Tam ptak przysiadł na kopcu kamieni - starożytnym freljordzkim kurhanie. Rzuciwszy jej ostatnie spojrzenie, jastrząb krzyknął i odleciał. Podchodząc do kurhanu, Ashe poczuła, jak jej oddech zmienia się w lód, a kości przejmuje chłód. Kamień na szczycie kurhanu oznaczony był pojedynczą runą: 'Avarosa'.Zabójcy wpadli za nią na polanę. Ashe uniosła kamień runiczny z kurhanu, by się bronić, odkrywając jednocześnie ukryty pod nim lodowy łuk. Chwyciła go, krzycząc z bólu, gdyż na jej dłoniach uformował się lód i wyrwała broń z ziemi. Z zaczarowanej broni emanował chłód, który rozbudził w Ashe ogromną moc.Dziewczyna odwróciła się, by stawić czoła zabójcom. Naciągnęła łuk i instynktownie stworzyła z zimnego powietrza lodowe strzały. Zakończyła spisek jedną mroźną salwą. Ostrożnie odłożyła kamień z kurhanu na miejsce, podziękowała Avarosie za jej dar i wróciła do domu. Jej plemię natychmiast uznało lodowy łuk za błogosławieństwo samej starożytnej królowej Freljordu.Po zjednoczeniu plemion,skończywszy swe działania w League of Legends przeniosła się do jednego z miast.

Broń: Starożytny Łuk Avarosy

Cytaty: „Strzały zaprowadzą pokój.”, „Podobają ci się kształty? Mówiłam o łuku.”, ,,Nie, naprawdę. Postaw to jabłko na swojej głowie..."

Zdjęcia:
















piątek, 17 października 2014

O Jinx

Przez Sonę naprawdę stałam się dziwna. A może to po prostu napój Yasuo jeszcze na mnie działał?
- Przepraszam, że mówię to tak nagle, ale właściwie to dopiero zdałam sobie z tego sprawę przez wtargnięcie do mojego umysłu. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, bo chcę żebyśmy byli przyjaciółmi - powiedziałam spokojnie. "Staję się naprawdę słaba" cały czas powtarzałam na głos. Nagle zrobiło mi się słabiej i upadłabym na kolana gdyby Ziggs mnie nie trzymał. Obraz przed moimi oczami zawirował i po chwili już nic nie widziałam.

                                                    ~~Po jakimś czasie~~

Gdy się obudziłam zauważyłam śpiącego Ziggs'a, opartego o ścianę. Dziwne... Jak mnie tu przyniósł z parku to wychodził. Zdawało mi się, że mam lukę w pamięci. Pewnie mi się zdaje. Nagle zauważyłam w co jestem ubrana. Gdzie było moje normalne ubranie?!?! Z tych "rozmyślań" wyrwał mnie Ziggs.
- W końcu się obudziłaś. A co do naszej rozmowy z przed tego jak zemdlałaś...
- Chwila - przerwałam - ja usnęłam po tym jak mnie tu przyniosłeś z parku, więc o czym ty mówisz? - zapytałam, a ten popatrzył na mnie zdziwiony
- Jak to? To ty nic nie pamiętasz? Może inaczej. Jakie jest twoje ostatnie hmm... wspomnienie?
- Wniosłeś mnie do pokoju, po czym wyszedłeś i ja zasnęłam.
- Straciła pamięć, ale jak? - powiedział ledwie słyszalnym tonem. - Emm... Nie ważne, to w takim razie mi się śniło! - powiedział próbując ukryć zaniepokojenie na twarzy za nieszczerym uśmiechem.

Ziggs?