Słyszałam, że o czymś rozmawiają, ale nie słuchałam ich. Cały czas myślałam o tej sytuacji, która przed chwilą się zdarzyła. Jeśli dobrze usłyszałam to ten samuraj ma na imię Yasuo. I to przez niego doszło do tego, że Ziggs mnie... pocałował. Chyba jednak to coś co było w tej kolbie nadal na mnie działało, bo myślę i widzę inaczej niż zazwyczaj. W końcu usiadłam i popatrzyłam się na niego, ale zakryłam moją twarz dłońmi. Zmienił się już w wiewiórkę, znaczy w yordla. No tak, mniej widać zakłopotanie, gdy jesteś małym puszystym zwierzątkiem obwieszonym materiałami wybuchowymi w goglach.
- To co teraz robimy, "partnerko" zniszczenie? - zapytał z lekkim śmiechem gdy już trochę ochłonęłam. Może i większość broni, wybuchów i bomb na mnie nie działa, ale to co teraz przeżywałam było okropne. Bolała mnie okropnie głowa, chciało mi się wymiotować...
- Chodźmy... do... domu - powiedziałam słabym głosem. Czułam się okropnie, a przypomniałam sobie, że mamy do dyspozycji domy, sklepy, kawiarnie, itp. . Ziggs zmienił się w człowieka, podniósł mnie i poszliśmy szukać domów. Yasuo poszedł za nami mówiąc, że idzie sobie kupić "mleko". Gdy przeszliśmy, a bardziej mnie wniósł "chaos", przez próg usłyszeliśmy jakieś dziwne dźwięki, które okazały się przystosowywaniem się domu do naszych wymagań. Ziggs znalazł łóżko i położył mnie w nim, a sam gdzieś poszedł. Chwilę później zasnęłam.
***
Nagle obudził mnie wybuch, głowa nadal mnie trochę bolała i słabo się czułam, ale zeszłam zobaczyć co to. Po drodze zauważyłam, że Ziggs spał w nocy na kanapie. Wyszłam przed dom i okazało się, że pan wybuchowy testował nowe bomby. Był prawie cały osmolony.
- Mogę się przyłączyć?! - spytałam się krzycząc. Dopiero teraz zauważyłam, że nie mam przy sobie moich broni. Zaczęłam się rozglądać po ogrodzie, który wyglądał jak jakiś "mało zniszczony" plac boju.
- Są tam gdzie spałaś. - już miałam iść, gdy nagle Ziggs dodał - trochę je ulepszyłem!
Pobiegłam do sypialni i zobaczyłam Pif - Paf, Rybeńkę, Bzzzyt, ogniste gryzaki i Supermegarakietę śmierci, tylko że wyglądały jak nowe, no może oprócz kilku rzeczy, które sama naniosłam. Wzięłam je i wyszłam znowu na pole, po drodze zaglądając do lodówki. W końcu nawet ja muszę jeść i spaść. Zaczęłam je testować, rozwalając po kolei każdy mur i wroga, który jakoś wyrastał z pod ziemi. Po jakimś czasie usłyszeliśmy, że ktoś krzyczy. Okazało się, że to Yasuo, który zamieszkał obok nas drze się żebyśmy przestali bo chce spać. No tak, był dopiero wschód słońca.
- Widzę, że się już tu ustatkowałeś i powiem ci, że masz bardzo ładny ogródek - popatrzyłam się na jakieś kwiatki, trzcinę cukrową, bambusa i... krowę? - I jeszcze zwierzątko! Jak słodko! - krzyknęłam uśmiechając, a właściwie to już się śmiejąc. Ziggs też zaraz zaczął się śmiać.
- I powiedziała to dziewczyna, której chłopak jest wiewiórką! - odkrzyknął. Na tym zdaniu znieruchomiałam. Nazwał nas... parą? I do tego chyba chciał urazić Ziggs'a. Bez zastanowienia strzeliłam w niego supermegarakietą śmierci, ale powstrzymała ją jakaś bariera ochronna. Ten świat ma takie ograniczenia! Yasuo i jego krówka tylko się wystraszyli z powodu eksplozji, która z resztą nic im nie zrobiła.
- Chwila... Czy ty nazwałeś nas parą?! I nie jestem wiewiórką! - krzyknął zdenerwowany Ziggs
- Tak. A nią nie jesteście?
Yasuo? Wyjaśnisz nam swoje myśli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz