Pewnie wszystkich zastanawia po co w ogóle chodziłem za tą paniusią? No więc...Musze mieć jakiś konkretny powód? Po prostu się nudziłem, do jasnej! To co miałem niby robić? Nic lepszego niż uczepienie się jednej osoby nie przychodziło mi do głowy. Wcale nie mówię, że nie mam zamiaru spuścić na jej dom bomby aczkolwiek...Na pewno nie zrobię tego od razu. Czemu w ogóle chce to zrobić? Powiedzmy, że nie lubi gdy ktoś sobie ot tak zatrzymuje wybuch wynalezionych przeze mnie bomb. Choć trochę szacunku! Zaraz...O czym ja mówię? Po prostu lubię gdy coś wybucha! Obserwowałem ją z drzewa. Byłoby świetnie gdyby nie głupie ptaszysko! Rozumiem, że wyglądam w obecnej formie jak wiewiórka, ale nią nie jestem! Na yordle raczej się nie poluję. Cóż miałem począć? Uciec? Ta...To byłoby najrozsądniejsze. Ale po co komu rozsądek!? Zacząłem ciskać w niego bombami. Podczas tego jedna siejące większe zniszczenie trafiła w dach domu właścicielki posesji. Prawie cały zniszczony...Piękny widok! Po chwili przerwałem uśmiechanie się i spojrzałem na kobietę która trzymała napięty łuk. Czy ona ma zamiar...
-Polowanie czas zacząć-usłyszałem jej głos. Ona naprawdę chce na mnie polować!? Po raz kolejny powtarzam jestem yordlem! Na yordle się nie poluje. W ciągu przemyśleń nie zauważyłem kiedy zacząłem uciekać. To ja mam coś z głową!? To ona lata za mną z łukiem! Jedna ze strzał przeleciała prosto przed moją twarzą. Uciekałem oczywiście pod drzewach. Nagle, tym razem naprawdę przypadkowo, upuściłem bombę. Właśnie! Co ja robię!? Można to przemienić w swojego typu zabawę! Uśmiechnąłem się. Co prawda dalej uciekałem jednak zrzucałem za sobą bomby. Kobieta o dziwo dała radę ich unikać i dalej strzelać z łuku. Nie powiem cela miała dobrego. Pewnie gdybym był teraz człowiekiem już dawno przekuło by mnie mnóstwo strzał.
-Coś ci nie idzie to polowanie, zaraz ci ucieknę!-zawołałem wesoło jednak nagle...Uświadomiłem sobie, że przede mną nie ma żadnych gałęzi. Było jednak za późno i spadłem z drzewa. Byliśmy teraz o wiele bliżej mojego domu. Dziewczyna spojrzała na mnie groźnie celując we mnie strzałą. Oj nie dobrze!
-Polowanie udane-powiedziała z satysfakcją w głosie. Może byłoby udane gdyby nie byłoby tu już ognistych gryzaków Jinx. Ta chwila jej rozkojarzenia pozwoliła mi odskoczyć na bok. Spojrzałem na Jinx, a ona na mnie. Od razu wyciągnęła jedną z broni. Ja zmieniając się w człowieka chwyciłem za bomby. Gdy Jinx wystrzeliła w stronę łuczniczki rakiety ja zrobiłem to samo z moimi wynalazkami. Zaraz...Zapomnieliśmy tylko o jednym. Przecież chronią nas bariery...Ale zawsze na pocieszenie będzie jakiś wybuch!
-Face the wind-usłyszeliśmy głos mężczyzny. Znałem ten głos to był...Yasuo! Przed kobietą która na mnie polowała pojawiła się ściana wiatru która zatrzymała nasze pociski. Co to ma być!? Znowu cała zabawa zepsuta!-Musicie zawsze robić zamieszanie? Jesteście za głośno!-stwierdził lekko zirytowany. To my powinniśmy być źli! Przez ten swój wiatr zniszczył...Zniszczenie...To w ogóle możliwe!? Wyciągnąłem w zdenerwowaniu więcej bomb. On widząc to chwycił swoją katanę. Pewnie skoczylibyśmy ku sobie gdyby nie...Przeszyła nas fala dźwięku? Nie wiem jak to opisać, jednak było to dziwne uczucie. Nagle zupełnie nie znanych mi, ani za pewne innym powodów wszyscy zaczęliśmy tańczyć. Ja w parze z Jinx, a Yasuo z łuczniczką. To było co najmniej niezręczne i dziwne. Kątem oka mogłem zobaczyć niebieskowłosą kobieta którą widzieliśmy już wcześniej...
Sona?
sobota, 29 listopada 2014
Od Draven'a
Po wróceniu do domu Sona zaczęła komponować, a ja, że nie miałem co robić wziąłem jej instrument i zacząłem grać. W końcu jestem mistrzem we wszystkim! Zacząłem też śpiewać coś. Po chwil jednak coś się stało. Chyba zerwałem strunę... Mając nadzieję, że Sona nie usłyszała wziąłem to i chciałem wyjść z pokoju, ale...
~ Czy ty właśnie...
- Nie! Nic się nie stało kochanie! - powiedziałem chowając instrument za plecami
~ W takim razie gdzie jest...
- W innym pokoju! - wybiegłem z pomieszczenia na ulicę i zacząłem się rozglądać za jakimś sklepem. Jakby z ziemi, kilka metrów ode mnie wyrósł z ziemi salon muzyczny. Wszedłem tam szybko. O dziwo sprzedawcą był jakiś niebieski minion.
- Czym mogę służyć? - zapytał uprzejmie
- Wymień mi struny! - położyłem instrument na ladzie. On popatrzył z niedowierzaniem na przedmiot.
- Czy to...
- Tak! Tylko szybko! - popatrzyłem się przez ramię. Widziałem jak Sona idzie w stronę grupki ludzi. Właśnie... Nie zauważyłem ich wcześniej.
- Gotowe - zdziwiłem się, że tak szybko naprawił ale wyglądał naprawdę jak nowy. Wróciłem do domu i odłożyłem instrument. Znowu wyszedłem i pobiegłem w stronę Sony.
Sona?
~ Czy ty właśnie...
- Nie! Nic się nie stało kochanie! - powiedziałem chowając instrument za plecami
~ W takim razie gdzie jest...
- W innym pokoju! - wybiegłem z pomieszczenia na ulicę i zacząłem się rozglądać za jakimś sklepem. Jakby z ziemi, kilka metrów ode mnie wyrósł z ziemi salon muzyczny. Wszedłem tam szybko. O dziwo sprzedawcą był jakiś niebieski minion.
- Czym mogę służyć? - zapytał uprzejmie
- Wymień mi struny! - położyłem instrument na ladzie. On popatrzył z niedowierzaniem na przedmiot.
- Czy to...
- Tak! Tylko szybko! - popatrzyłem się przez ramię. Widziałem jak Sona idzie w stronę grupki ludzi. Właśnie... Nie zauważyłem ich wcześniej.
- Gotowe - zdziwiłem się, że tak szybko naprawił ale wyglądał naprawdę jak nowy. Wróciłem do domu i odłożyłem instrument. Znowu wyszedłem i pobiegłem w stronę Sony.
Sona?
niedziela, 16 listopada 2014
Od Ashe
Wyszłam na podwórko.Nagle spadła przede mnie bomba.Instynktownie sięgnęłam po łuk i jednym strzałem ją zamroziłam.Popatrzyłam na osobnika który ,,upuścił" kulę.Oczywiście Ziggs...a któż by inny.Przyjrzałam mu się.
-Zamień się w człowieka,bo nie godzien jest rozmawiać nie patrząc przeciwnikowi w oczy-powiedziałam do wiewiórki.
-No już...już...-powiedział przemieniając się.
-No,więc mówże czemuż to zsyłasz bomby?-zapytałam
-Nie wolno?Jest jakiś zakaz?-odpowiedział-A tak właściwie kim ty jesteś że masz czelność mi prawić kazania?No więc?
Jednak ja już byłam w połowie drogi do domu.Usłyszałam że wiewiór idzie za mną coś pomrukując.Skręciłam i znalazłam się za furtką do mojego własnego zimowego świata.Podleciał do mnie sokół...nie ma imienia...raz jest ,raz go nie ma ,więc nie potrzebuje go.Nakarmiwszy go i mojego Poro udałam się na zewnątrz.Przez okno w kuchni widziałam że Ziggs dalej czai się na drzewie.Udałam że go nie widzę,jednak gdy zauważył go sokół rzucił się w wir polowania na zwierzynę.Wiewiór bronił się bombami.Patrzyłam żeby nic nie uszkodził...w końcu znajdował się na mojej posesji więc mógł coś zniszczyć.Chwilę po tej myśli trafił bombą w dach mojego domu.Zniszczył jego większą część.Natychmiast się zerwałam z leżanki w ogrodzie.Pod gruzami zobaczyłam łapki Poro.Rzuciłam się żeby odkopać go z gruzów.Delikatnie ułożyłam go na kocu z leżanki.Powoli odwróciłam się do Ziggs'a. Odpięłam łuk i nałożyłam strzałę.Stał na drzewie patrząc na mój dach z radością lub czymś w tym rodzaju,jednak gdy zobaczył moją minę spoważniał.Nad nami zataczał kręgi sokół.
-Polowanie czas zacząć-powiedziałam do wiewióra.
Ziggs?Może zaczniesz uciekać?
-Zamień się w człowieka,bo nie godzien jest rozmawiać nie patrząc przeciwnikowi w oczy-powiedziałam do wiewiórki.
-No już...już...-powiedział przemieniając się.
-No,więc mówże czemuż to zsyłasz bomby?-zapytałam
-Nie wolno?Jest jakiś zakaz?-odpowiedział-A tak właściwie kim ty jesteś że masz czelność mi prawić kazania?No więc?
Jednak ja już byłam w połowie drogi do domu.Usłyszałam że wiewiór idzie za mną coś pomrukując.Skręciłam i znalazłam się za furtką do mojego własnego zimowego świata.Podleciał do mnie sokół...nie ma imienia...raz jest ,raz go nie ma ,więc nie potrzebuje go.Nakarmiwszy go i mojego Poro udałam się na zewnątrz.Przez okno w kuchni widziałam że Ziggs dalej czai się na drzewie.Udałam że go nie widzę,jednak gdy zauważył go sokół rzucił się w wir polowania na zwierzynę.Wiewiór bronił się bombami.Patrzyłam żeby nic nie uszkodził...w końcu znajdował się na mojej posesji więc mógł coś zniszczyć.Chwilę po tej myśli trafił bombą w dach mojego domu.Zniszczył jego większą część.Natychmiast się zerwałam z leżanki w ogrodzie.Pod gruzami zobaczyłam łapki Poro.Rzuciłam się żeby odkopać go z gruzów.Delikatnie ułożyłam go na kocu z leżanki.Powoli odwróciłam się do Ziggs'a. Odpięłam łuk i nałożyłam strzałę.Stał na drzewie patrząc na mój dach z radością lub czymś w tym rodzaju,jednak gdy zobaczył moją minę spoważniał.Nad nami zataczał kręgi sokół.
-Polowanie czas zacząć-powiedziałam do wiewióra.
Ziggs?Może zaczniesz uciekać?
wtorek, 4 listopada 2014
Od Ziggs'a
Podsumowując...Nic a nic nie pamięta, tak? Czy w porządku będzie nie powiedzenie jej o tym co się wydarzyło? To wszystko mnie przerasta...Od kiedy ja w ogóle myślę o takich rzeczach?! A skoro natrafiło się taki rozwiązanie...No tak! Przecież to takie proste! Niczego pamięta, a więc nie ma żadnego problemu! Nie wiem jak straciła pamięć ale...Czy kogokolwiek to obchodzi?
-Ziggs o co chodzi?-spytała Jinx. Wydawała się nieco skołowana. Wiem że powinienem jej o tym powiedzieć i..Nie mówienie jej o tym i tak prawdopodobnie nic nie zmieni, ale chcę wierzyć, ze tak będzie. Wystarczy robić wszystko żeby nie zakończyło się tak jak ostatnio. Może to druga szansa? Za dużo przemyśleń! Nigdy nie myślałem o takich sprawach i teraz też nie zamierzam! A więc jakie jest najlepsze wyjście? Wybuchy!
-O kompletnie nic. Na razie lecę!-zawołałem zmieniając się w yordla. Następnie uderzyłem bombami dymnymi o podłogę. Pod osłoną dymu wyskoczyłem przez okno. W końcu w tej formie nie był to dla mnie żaden problem! Znudzony postanowiłem pobłąkać się po okolicy.
*Jakiś czas potem*
Siedziałem na drzewie. W końcu to nie jest podejrzane gdy wiewiórka...No może trochę większa siedzi na drzewie, racja? Może...Pomijając iż wiewiórka ta ma przy sobie wiele bomb. I co ja mam robić? Gdyby dalej były wojny mógłbym ciskać bombami w innych, niszczyć wszystko dookoła...A teraz? Kompletnie nic! Nagle zobaczyłem kogoś. W sumie...To że nic jej się nie stanie nie oznacza że ją to nie wystraszy, tak? Zaśmiałem się cicho. Następnie "przypadkowo" upuściłem prosto przed nią wybuchającą bombę. Ta jednak sięgnęła po swój łuk i strzelając w nią jedną ze strzał zamroziła ją. No co to ma być!?
-No i po zabawie-mruknąłem. Ona popatrzyła prosto na drzewo na którym byłem. Hm, usłyszała mnie? Zeskoczyłem z gałęzi na ziemie.
Ashe?
-Ziggs o co chodzi?-spytała Jinx. Wydawała się nieco skołowana. Wiem że powinienem jej o tym powiedzieć i..Nie mówienie jej o tym i tak prawdopodobnie nic nie zmieni, ale chcę wierzyć, ze tak będzie. Wystarczy robić wszystko żeby nie zakończyło się tak jak ostatnio. Może to druga szansa? Za dużo przemyśleń! Nigdy nie myślałem o takich sprawach i teraz też nie zamierzam! A więc jakie jest najlepsze wyjście? Wybuchy!
-O kompletnie nic. Na razie lecę!-zawołałem zmieniając się w yordla. Następnie uderzyłem bombami dymnymi o podłogę. Pod osłoną dymu wyskoczyłem przez okno. W końcu w tej formie nie był to dla mnie żaden problem! Znudzony postanowiłem pobłąkać się po okolicy.
*Jakiś czas potem*
Siedziałem na drzewie. W końcu to nie jest podejrzane gdy wiewiórka...No może trochę większa siedzi na drzewie, racja? Może...Pomijając iż wiewiórka ta ma przy sobie wiele bomb. I co ja mam robić? Gdyby dalej były wojny mógłbym ciskać bombami w innych, niszczyć wszystko dookoła...A teraz? Kompletnie nic! Nagle zobaczyłem kogoś. W sumie...To że nic jej się nie stanie nie oznacza że ją to nie wystraszy, tak? Zaśmiałem się cicho. Następnie "przypadkowo" upuściłem prosto przed nią wybuchającą bombę. Ta jednak sięgnęła po swój łuk i strzelając w nią jedną ze strzał zamroziła ją. No co to ma być!?
-No i po zabawie-mruknąłem. Ona popatrzyła prosto na drzewo na którym byłem. Hm, usłyszała mnie? Zeskoczyłem z gałęzi na ziemie.
Ashe?
sobota, 25 października 2014
Od Sony
Obudziłam się i otworzyłam sennie oczy. Leżałam na jakiś wygodnym łózku. W żaden sposób nie mogłam sobie przypomnieć miejsca w którym teraz byłam. Dopiero po dłuższym zastanowieniu wszystko wróciło do mojej pamięci. No tak...Szukałam Draven'a i wtedy wpadłam na innych ludzi. Komunikacja myślami wykorzystuje tyle energii, że pewnie znowu zemdlałam. To dość częste. W końcu tylko z Draven'em mogę rozmawiać i nie wykorzystywać wiele mocy. Sama nie wiem czemu...Dopiero po chwili przeniosłam wzrok z sufitu bardziej w bok. Na początku zastanawiałam się czy tak właściwie dalej nieśpię. Obok mnie siedział...Draven.
-O, widzę, że w końcu się obudziłaś-powiedział troskliwym głosem-już zaczynałem się martwić.
Uśmiechnęłam się lekko. Pewnie gdybym mogła w tym momencie zaczęłabym się cicho śmiać. Wiele osób uważa, że Draven myśli tylko o sobie. Owszem...Czasem taki bywa, ale nie zawsze tak jest. Po prostu trzeba go lepiej poznać.
~Dawno się nie widzieliśmy, prawda?~spytałam. A raczej wysłałam to pytanie tak by usłyszał je w myślach. Tak jak wspominałam, akurat rozmowe z nim mogłam przeprowadzić zwyczajnie, bez żadnego wysiłku. Jeśli chodzi o to, że nie za często się spotykaliśmy to prawda. W końcu ja byłam zajęta koncertami a on...No cóż...Też tak jakby "występował". Przez to nie mieliśmy zbytnio czasu. -Tak to prawda... Przez nasze "kariery". Cieszę się, że w końcu mogliśmy przestać-powiedział. To ostatnie oczywiście było kłamstwem. Świetnie wiedziałam o tym, że gdy ja szczerze cieszyłam się z tego, że nikt nie będzie już nikogo zabijał, jemu będzie tego brakowało. Cóż z tym zrobić? To Draven, on się nie zmieni. Nie mam do niego o to pretensji. Po prostu nie wiem co dobrego czy zabawnego można widzieć w zabijaniu...To jest po prostu...Okropne. Dlatego wolę pomagać. Nie sądzę żebym sama potrafiła kogoś zabić. Przeniosłam się do pozycji siedzącej.
~Powinniśmy poznać ludzi mieszkających obok~stwierdziłam. Już stąd było słychać jakieś hałasy w domach obok. To oczywiste, że ktoś tam mieszkał.
-A nie czujesz się jeszcze słabo?-spytał. Ja pokręciłam głową zaprzeczając. To naprwdę urocze, że się o mnie martwi, ale w tym momencie to zupełnie niepotrzebne. Przecież mdlałam już wiele razy przez wyczerpanie energii i nic potem mi się nie działo. Dlatego też nie chce żeby się o mnie martwił...Nie chce aby ktokolwiek sie o mnie martwił. Przecież to może być dla kogoś bardzo uciążliwe, a nie chce być problemem. Zamiast tego wolę pomagać innym, choć nie zawsze jest to możliwe. Widziałam śmierć wielu osób. Przez moją bezradność nie mogłam zrobić kompletnie nic. Leczyłam ich rany robiłam co mogłam, ale....Bez efektu. Mimo wszystko czuje, że to moja wina. Zawsze mogłam się bardziej postarać i...Uratować kogoś. W końcu żyje się tylko raz. Poczułam, że po moich policzkach spływają łzy.
-Wszystko w porządku?-zadał pytanie jeszcze bardziej zmartwiony Draven. Czemu zawsze tak bardzo wszystko przeżywam? Nie chce płakać, ale...Spojrzałam na Draven'a. Następnie po prostu przytuliłam go. Jego nigdy nie stracę, zawsze tu będzie...Myśląc o tym uśmiechnęłam się lekko i odsunęłam się od niego. Szybko otarłam łzy.
~Wszystko dobrze...No chodźmy poznać innych~poprosiłam znów. Zdawać by się mogło, że znamy wszystkie osoby z ligi, a nie jest to prawdą. Są osoby z Demacii których nie znam, mimo, że pochodzą z mojego kraju.
-Ale po co?-spytał niechętnie. Przecież im więcej ma się przyjaciół tym lepiej! Czy to nie oczywiste? A jeśli ktoś mnie nie polubi...Trudno, nie mogę nikogo do tego zmuszać. Po krótkim sprzeczaniu się Draven w końcu się zgodził. Zanim jednak wyszliśmy przebrałam się w bardziej normalne ubrania.
Draven spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Pięknie wyglądasz-stwierdził. Na mojej twarzy od razu pojawił się rumieniec. Chciałam po prostu założyć coś bardziej wygodnego. Naprawdę mu się podoba? Przepełniła mnie radość.
~D-dziękuje~odparłam mimo wszystko nieśmiało. Następnie wyszliśmy z domu. Rozejrzałam się dookoła. Zwykła dzielnica, parę domów ustawionych koło siebie. Demacia całkowicie różniła się od tego miejsca. Było ono o wiele bardziej...Zwyczajne. Tak jak całe nasze życie teraz. Czy to nie wspaniałe?
-Eh, to gdzie chcesz iść?-spytał mnie Draven. Zamyśliłam się na chwilę. Spojrzałam na jeden z domów stojących nie tak daleko od naszego. Jeśli mnie pamięć nie myli to tam szukałam Dravena, racja? Wskazałam na budynek. Draven rozumiejąc o co mi chodzi ruszył w jego stronę. Stanął przy drzwiach, ja oczywiście stałam za nim. Mimo wszystko wolę się nie wychylać. Gdy zadzwonił niemalże od razu ktoś nam otworzył. Była to dziewczyna o niebieskich włosach spiętych w dwa warkocze oraz o ile się nie mylę Yordl. Tak, jestem pewna...To ich spotkałam wcześniej!
~No przywitaj się~powiedziałam do Dravena. Oni oczywiście nie mogli mnie usłyszeć. Zwłaszcza, że mogłam nawiązać z nimi kontakt jedynie przez melodie, a swój instrument zostawiłam w domu.
-Emm....Cześć, jestem Draven, a to Sona-powiedział wskazując na mnie. Uśmiechnęłam się. Następnie stało się coś dziwnego. Dziewczyna zaczęła się śmiać i ukryła twarz w dłoniach. Yordl zmienił się w człowieka. Już po chwili drzwi zatrzasnęły się przed nami.
-Co to było?!-spytał nieco zdenerwowany Draven. No tak raczej nie przepada za byciem ignorowanym. Ja wzruszyłam ramionami. Sądzę, że to nie był dobry czas na odwiedziny.
~Może jednak wróćmy do domu...~odparłam. Tak wiem jestem niezdecydowana co też może być kłopotliwe. Jednak z nieznanych przyczyn straciłam ochotę na poznawanie innych. Może martwiłam się o tamtą sytuacje? Co z tego, że nie znam tamtych osób. Każdy ma uczucia i problemy, a ja zawsze chce pomóc.
-Jak chcesz-odparł Draven i z powrotem udaliśmy się do domu. Gdy już w nim byliśmy raczej nie wiele się działo. Jeśli tak pomyślę...Dość dawno nic nie skomponowałam. Sprawia mi to frajdę, jednak...Muszę przy tym także uważać. Różne nuty i dźwięki grane przeze mnie wywołują u ludzi różne uczucia. Zresztą nie oddziałowywują one tylko na ludzi ale także na rzeczy. Dość często przez zupełny przypadek zdarzało mi się przecinać jakieś przedmioty. Nie zwracając uwagi na to co robi Draven usiadłam przy biurku które stało w jednym z pokoi. Założyłam słuchawki. Okazało się że w biurku znajdują się sterty kartek w pięciolinie. Zupełnie jakby było dostosowane do mnie...Sięgnęłam po coś do pisania i zaczęłam rozmyślać nad nowym utworem.
-O, widzę, że w końcu się obudziłaś-powiedział troskliwym głosem-już zaczynałem się martwić.
Uśmiechnęłam się lekko. Pewnie gdybym mogła w tym momencie zaczęłabym się cicho śmiać. Wiele osób uważa, że Draven myśli tylko o sobie. Owszem...Czasem taki bywa, ale nie zawsze tak jest. Po prostu trzeba go lepiej poznać.
~Dawno się nie widzieliśmy, prawda?~spytałam. A raczej wysłałam to pytanie tak by usłyszał je w myślach. Tak jak wspominałam, akurat rozmowe z nim mogłam przeprowadzić zwyczajnie, bez żadnego wysiłku. Jeśli chodzi o to, że nie za często się spotykaliśmy to prawda. W końcu ja byłam zajęta koncertami a on...No cóż...Też tak jakby "występował". Przez to nie mieliśmy zbytnio czasu. -Tak to prawda... Przez nasze "kariery". Cieszę się, że w końcu mogliśmy przestać-powiedział. To ostatnie oczywiście było kłamstwem. Świetnie wiedziałam o tym, że gdy ja szczerze cieszyłam się z tego, że nikt nie będzie już nikogo zabijał, jemu będzie tego brakowało. Cóż z tym zrobić? To Draven, on się nie zmieni. Nie mam do niego o to pretensji. Po prostu nie wiem co dobrego czy zabawnego można widzieć w zabijaniu...To jest po prostu...Okropne. Dlatego wolę pomagać. Nie sądzę żebym sama potrafiła kogoś zabić. Przeniosłam się do pozycji siedzącej.
~Powinniśmy poznać ludzi mieszkających obok~stwierdziłam. Już stąd było słychać jakieś hałasy w domach obok. To oczywiste, że ktoś tam mieszkał.
-A nie czujesz się jeszcze słabo?-spytał. Ja pokręciłam głową zaprzeczając. To naprwdę urocze, że się o mnie martwi, ale w tym momencie to zupełnie niepotrzebne. Przecież mdlałam już wiele razy przez wyczerpanie energii i nic potem mi się nie działo. Dlatego też nie chce żeby się o mnie martwił...Nie chce aby ktokolwiek sie o mnie martwił. Przecież to może być dla kogoś bardzo uciążliwe, a nie chce być problemem. Zamiast tego wolę pomagać innym, choć nie zawsze jest to możliwe. Widziałam śmierć wielu osób. Przez moją bezradność nie mogłam zrobić kompletnie nic. Leczyłam ich rany robiłam co mogłam, ale....Bez efektu. Mimo wszystko czuje, że to moja wina. Zawsze mogłam się bardziej postarać i...Uratować kogoś. W końcu żyje się tylko raz. Poczułam, że po moich policzkach spływają łzy.
-Wszystko w porządku?-zadał pytanie jeszcze bardziej zmartwiony Draven. Czemu zawsze tak bardzo wszystko przeżywam? Nie chce płakać, ale...Spojrzałam na Draven'a. Następnie po prostu przytuliłam go. Jego nigdy nie stracę, zawsze tu będzie...Myśląc o tym uśmiechnęłam się lekko i odsunęłam się od niego. Szybko otarłam łzy.
~Wszystko dobrze...No chodźmy poznać innych~poprosiłam znów. Zdawać by się mogło, że znamy wszystkie osoby z ligi, a nie jest to prawdą. Są osoby z Demacii których nie znam, mimo, że pochodzą z mojego kraju.
-Ale po co?-spytał niechętnie. Przecież im więcej ma się przyjaciół tym lepiej! Czy to nie oczywiste? A jeśli ktoś mnie nie polubi...Trudno, nie mogę nikogo do tego zmuszać. Po krótkim sprzeczaniu się Draven w końcu się zgodził. Zanim jednak wyszliśmy przebrałam się w bardziej normalne ubrania.
Draven spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Pięknie wyglądasz-stwierdził. Na mojej twarzy od razu pojawił się rumieniec. Chciałam po prostu założyć coś bardziej wygodnego. Naprawdę mu się podoba? Przepełniła mnie radość.
~D-dziękuje~odparłam mimo wszystko nieśmiało. Następnie wyszliśmy z domu. Rozejrzałam się dookoła. Zwykła dzielnica, parę domów ustawionych koło siebie. Demacia całkowicie różniła się od tego miejsca. Było ono o wiele bardziej...Zwyczajne. Tak jak całe nasze życie teraz. Czy to nie wspaniałe?
-Eh, to gdzie chcesz iść?-spytał mnie Draven. Zamyśliłam się na chwilę. Spojrzałam na jeden z domów stojących nie tak daleko od naszego. Jeśli mnie pamięć nie myli to tam szukałam Dravena, racja? Wskazałam na budynek. Draven rozumiejąc o co mi chodzi ruszył w jego stronę. Stanął przy drzwiach, ja oczywiście stałam za nim. Mimo wszystko wolę się nie wychylać. Gdy zadzwonił niemalże od razu ktoś nam otworzył. Była to dziewczyna o niebieskich włosach spiętych w dwa warkocze oraz o ile się nie mylę Yordl. Tak, jestem pewna...To ich spotkałam wcześniej!
~No przywitaj się~powiedziałam do Dravena. Oni oczywiście nie mogli mnie usłyszeć. Zwłaszcza, że mogłam nawiązać z nimi kontakt jedynie przez melodie, a swój instrument zostawiłam w domu.
-Emm....Cześć, jestem Draven, a to Sona-powiedział wskazując na mnie. Uśmiechnęłam się. Następnie stało się coś dziwnego. Dziewczyna zaczęła się śmiać i ukryła twarz w dłoniach. Yordl zmienił się w człowieka. Już po chwili drzwi zatrzasnęły się przed nami.
-Co to było?!-spytał nieco zdenerwowany Draven. No tak raczej nie przepada za byciem ignorowanym. Ja wzruszyłam ramionami. Sądzę, że to nie był dobry czas na odwiedziny.
~Może jednak wróćmy do domu...~odparłam. Tak wiem jestem niezdecydowana co też może być kłopotliwe. Jednak z nieznanych przyczyn straciłam ochotę na poznawanie innych. Może martwiłam się o tamtą sytuacje? Co z tego, że nie znam tamtych osób. Każdy ma uczucia i problemy, a ja zawsze chce pomóc.
-Jak chcesz-odparł Draven i z powrotem udaliśmy się do domu. Gdy już w nim byliśmy raczej nie wiele się działo. Jeśli tak pomyślę...Dość dawno nic nie skomponowałam. Sprawia mi to frajdę, jednak...Muszę przy tym także uważać. Różne nuty i dźwięki grane przeze mnie wywołują u ludzi różne uczucia. Zresztą nie oddziałowywują one tylko na ludzi ale także na rzeczy. Dość często przez zupełny przypadek zdarzało mi się przecinać jakieś przedmioty. Nie zwracając uwagi na to co robi Draven usiadłam przy biurku które stało w jednym z pokoi. Założyłam słuchawki. Okazało się że w biurku znajdują się sterty kartek w pięciolinie. Zupełnie jakby było dostosowane do mnie...Sięgnęłam po coś do pisania i zaczęłam rozmyślać nad nowym utworem.
czwartek, 23 października 2014
Profil Ashe
Imię:Ashe
Wiek: 20
Partner: Brak....
Rodzina:Matka zabita podczas najazdu.
Sojusznicy: Anivia,Nunu,Tryndamere,Ezreal,Lissandra.
Wrogowie: Sejuani
Charakter: Lekko zamknięta w sobie królowa.Lubi przebywać w tłoku jednak czasem woli sama zapolować.Skrycie pragnie zostać kiedyś ,,uratowana" jak inne księżniczki. Ashe jest księżniczką wśród ludzi, lecz woli, żeby przejezdni zwracali się do niej tytułem plemiennym, a nie królewskim.Uwielbia polować.Jest bardzo miła i pomocna jednak czasem nawet to się nie zdaje na pomoc gdy coś ją rozzłości.Weług ludu jest bardzo poważna jadnak jeśli się ja lepiej pozna da się lubić.
Historia: Jako dziecko Ashe była marzycielką. Oczarowywały ją ogromne opuszczone fortece przodków i godzinami słuchała przy ognisku opowieści o legendarnych bohaterach Freljordu. Najbardziej lubiła historię o Avarosie, królowej niegdyś wspaniałego i zjednoczonego Freljordu. Chociaż matka strofowała ją za marnowanie czasu, Ashe poprzysięgła, że pewnego dnia połączy rozproszone i wojownicze plemiona tundry. Wiedziała, że jeśli jej lud znowu się zjednoczy, osiągnie wielkość.Kiedy Ashe miała piętnaście lat, jej matka zginęła, dowodząc plemieniem podczas nieprzemyślanego najazdu. Dziewczyna, która nagle stała się przywódczynią, podjęła trudną decyzję podążania za wizją z lat dzieciństwa zamiast szukać zemsty. Sprzeciwiała się żądaniom odwetu swojego plemienia, twierdząc, że nadeszła pora, by zapanował trwały pokój. Niektórzy wojownicy z jej ludu zakwestionowali jej prawo do władzy i uknuli spisek by zabić młodą przywódczynię.Zabójcy zaatakowali Ashe, gdy ta polowała, jednak przeszkodził im krzyk ogromnego jastrzębia. Dziewczyna dostrzegła zbliżających się z obnażonymi mieczami współplemieńców. Widząc ich przewagę liczebną, zaczęła uciekać. Biegła całymi godzinami i trafiła na nieznane tereny, gubiąc po drodze broń. Kiedy usłyszała kolejny krzyk jastrzębia, zaufała dziwnemu stworzeniu i pobiegła za nim na polanę. Tam ptak przysiadł na kopcu kamieni - starożytnym freljordzkim kurhanie. Rzuciwszy jej ostatnie spojrzenie, jastrząb krzyknął i odleciał. Podchodząc do kurhanu, Ashe poczuła, jak jej oddech zmienia się w lód, a kości przejmuje chłód. Kamień na szczycie kurhanu oznaczony był pojedynczą runą: 'Avarosa'.Zabójcy wpadli za nią na polanę. Ashe uniosła kamień runiczny z kurhanu, by się bronić, odkrywając jednocześnie ukryty pod nim lodowy łuk. Chwyciła go, krzycząc z bólu, gdyż na jej dłoniach uformował się lód i wyrwała broń z ziemi. Z zaczarowanej broni emanował chłód, który rozbudził w Ashe ogromną moc.Dziewczyna odwróciła się, by stawić czoła zabójcom. Naciągnęła łuk i instynktownie stworzyła z zimnego powietrza lodowe strzały. Zakończyła spisek jedną mroźną salwą. Ostrożnie odłożyła kamień z kurhanu na miejsce, podziękowała Avarosie za jej dar i wróciła do domu. Jej plemię natychmiast uznało lodowy łuk za błogosławieństwo samej starożytnej królowej Freljordu.Po zjednoczeniu plemion,skończywszy swe działania w League of Legends przeniosła się do jednego z miast.
Broń: Starożytny Łuk Avarosy
Cytaty: „Strzały zaprowadzą pokój.”, „Podobają ci się kształty? Mówiłam o łuku.”, ,,Nie, naprawdę. Postaw to jabłko na swojej głowie..."
Zdjęcia:
Wiek: 20
Partner: Brak....
Rodzina:Matka zabita podczas najazdu.
Sojusznicy: Anivia,Nunu,Tryndamere,Ezreal,Lissandra.
Wrogowie: Sejuani
Charakter: Lekko zamknięta w sobie królowa.Lubi przebywać w tłoku jednak czasem woli sama zapolować.Skrycie pragnie zostać kiedyś ,,uratowana" jak inne księżniczki. Ashe jest księżniczką wśród ludzi, lecz woli, żeby przejezdni zwracali się do niej tytułem plemiennym, a nie królewskim.Uwielbia polować.Jest bardzo miła i pomocna jednak czasem nawet to się nie zdaje na pomoc gdy coś ją rozzłości.Weług ludu jest bardzo poważna jadnak jeśli się ja lepiej pozna da się lubić.
Historia: Jako dziecko Ashe była marzycielką. Oczarowywały ją ogromne opuszczone fortece przodków i godzinami słuchała przy ognisku opowieści o legendarnych bohaterach Freljordu. Najbardziej lubiła historię o Avarosie, królowej niegdyś wspaniałego i zjednoczonego Freljordu. Chociaż matka strofowała ją za marnowanie czasu, Ashe poprzysięgła, że pewnego dnia połączy rozproszone i wojownicze plemiona tundry. Wiedziała, że jeśli jej lud znowu się zjednoczy, osiągnie wielkość.Kiedy Ashe miała piętnaście lat, jej matka zginęła, dowodząc plemieniem podczas nieprzemyślanego najazdu. Dziewczyna, która nagle stała się przywódczynią, podjęła trudną decyzję podążania za wizją z lat dzieciństwa zamiast szukać zemsty. Sprzeciwiała się żądaniom odwetu swojego plemienia, twierdząc, że nadeszła pora, by zapanował trwały pokój. Niektórzy wojownicy z jej ludu zakwestionowali jej prawo do władzy i uknuli spisek by zabić młodą przywódczynię.Zabójcy zaatakowali Ashe, gdy ta polowała, jednak przeszkodził im krzyk ogromnego jastrzębia. Dziewczyna dostrzegła zbliżających się z obnażonymi mieczami współplemieńców. Widząc ich przewagę liczebną, zaczęła uciekać. Biegła całymi godzinami i trafiła na nieznane tereny, gubiąc po drodze broń. Kiedy usłyszała kolejny krzyk jastrzębia, zaufała dziwnemu stworzeniu i pobiegła za nim na polanę. Tam ptak przysiadł na kopcu kamieni - starożytnym freljordzkim kurhanie. Rzuciwszy jej ostatnie spojrzenie, jastrząb krzyknął i odleciał. Podchodząc do kurhanu, Ashe poczuła, jak jej oddech zmienia się w lód, a kości przejmuje chłód. Kamień na szczycie kurhanu oznaczony był pojedynczą runą: 'Avarosa'.Zabójcy wpadli za nią na polanę. Ashe uniosła kamień runiczny z kurhanu, by się bronić, odkrywając jednocześnie ukryty pod nim lodowy łuk. Chwyciła go, krzycząc z bólu, gdyż na jej dłoniach uformował się lód i wyrwała broń z ziemi. Z zaczarowanej broni emanował chłód, który rozbudził w Ashe ogromną moc.Dziewczyna odwróciła się, by stawić czoła zabójcom. Naciągnęła łuk i instynktownie stworzyła z zimnego powietrza lodowe strzały. Zakończyła spisek jedną mroźną salwą. Ostrożnie odłożyła kamień z kurhanu na miejsce, podziękowała Avarosie za jej dar i wróciła do domu. Jej plemię natychmiast uznało lodowy łuk za błogosławieństwo samej starożytnej królowej Freljordu.Po zjednoczeniu plemion,skończywszy swe działania w League of Legends przeniosła się do jednego z miast.
Broń: Starożytny Łuk Avarosy
Cytaty: „Strzały zaprowadzą pokój.”, „Podobają ci się kształty? Mówiłam o łuku.”, ,,Nie, naprawdę. Postaw to jabłko na swojej głowie..."
Zdjęcia:
piątek, 17 października 2014
O Jinx
Przez Sonę naprawdę stałam się dziwna. A może to po prostu napój Yasuo jeszcze na mnie działał?
- Przepraszam, że mówię to tak nagle, ale właściwie to dopiero zdałam sobie z tego sprawę przez wtargnięcie do mojego umysłu. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, bo chcę żebyśmy byli przyjaciółmi - powiedziałam spokojnie. "Staję się naprawdę słaba" cały czas powtarzałam na głos. Nagle zrobiło mi się słabiej i upadłabym na kolana gdyby Ziggs mnie nie trzymał. Obraz przed moimi oczami zawirował i po chwili już nic nie widziałam.
~~Po jakimś czasie~~
Gdy się obudziłam zauważyłam śpiącego Ziggs'a, opartego o ścianę. Dziwne... Jak mnie tu przyniósł z parku to wychodził. Zdawało mi się, że mam lukę w pamięci. Pewnie mi się zdaje. Nagle zauważyłam w co jestem ubrana. Gdzie było moje normalne ubranie?!?! Z tych "rozmyślań" wyrwał mnie Ziggs.
- W końcu się obudziłaś. A co do naszej rozmowy z przed tego jak zemdlałaś...
- Chwila - przerwałam - ja usnęłam po tym jak mnie tu przyniosłeś z parku, więc o czym ty mówisz? - zapytałam, a ten popatrzył na mnie zdziwiony
- Jak to? To ty nic nie pamiętasz? Może inaczej. Jakie jest twoje ostatnie hmm... wspomnienie?
- Wniosłeś mnie do pokoju, po czym wyszedłeś i ja zasnęłam.
- Straciła pamięć, ale jak? - powiedział ledwie słyszalnym tonem. - Emm... Nie ważne, to w takim razie mi się śniło! - powiedział próbując ukryć zaniepokojenie na twarzy za nieszczerym uśmiechem.
Ziggs?
- Przepraszam, że mówię to tak nagle, ale właściwie to dopiero zdałam sobie z tego sprawę przez wtargnięcie do mojego umysłu. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, bo chcę żebyśmy byli przyjaciółmi - powiedziałam spokojnie. "Staję się naprawdę słaba" cały czas powtarzałam na głos. Nagle zrobiło mi się słabiej i upadłabym na kolana gdyby Ziggs mnie nie trzymał. Obraz przed moimi oczami zawirował i po chwili już nic nie widziałam.
~~Po jakimś czasie~~
Gdy się obudziłam zauważyłam śpiącego Ziggs'a, opartego o ścianę. Dziwne... Jak mnie tu przyniósł z parku to wychodził. Zdawało mi się, że mam lukę w pamięci. Pewnie mi się zdaje. Nagle zauważyłam w co jestem ubrana. Gdzie było moje normalne ubranie?!?! Z tych "rozmyślań" wyrwał mnie Ziggs.
- W końcu się obudziłaś. A co do naszej rozmowy z przed tego jak zemdlałaś...
- Chwila - przerwałam - ja usnęłam po tym jak mnie tu przyniosłeś z parku, więc o czym ty mówisz? - zapytałam, a ten popatrzył na mnie zdziwiony
- Jak to? To ty nic nie pamiętasz? Może inaczej. Jakie jest twoje ostatnie hmm... wspomnienie?
- Wniosłeś mnie do pokoju, po czym wyszedłeś i ja zasnęłam.
- Straciła pamięć, ale jak? - powiedział ledwie słyszalnym tonem. - Emm... Nie ważne, to w takim razie mi się śniło! - powiedział próbując ukryć zaniepokojenie na twarzy za nieszczerym uśmiechem.
Ziggs?
poniedziałek, 29 września 2014
Od Ziggs'a
Słysząc wyznanie Jinx nie wiedziałem co powiedzieć. Racja...Lubię ją. Ale nic więcej. Może i przed chwilą ją przytuliłem, ale nie chciałem patrzeć jak płacze. To do niej nie pasuje! Zresztą przyjaciele powinni się pocieszać, racja? Właśnie...PRZYJACIELE. Tylko przyjaciele. Otwarłem usta aby jej odpowiedzieć jednak zaniemówiłem. Co się ze mną dzieje!? Normalnie już dawno odpowiedziałbym jedno, donośne nie nie myśląc o tym czy ją to zrani. W końcu jedyna rzecz która mnie obchodzi i to sianie paniki wśród innych i robienie żartów. Tego typu zachowanie jest więc u mnie nieuzasadnione!
-Jakby to...-mruknąłem sam do siebie. Nie chce jej odrzucić, ale nie czuje do niej tego samego. Eh, musiałem ją poznawać? Nie żebym bardzo tego żałował. Po prostu przez to wszystko jest teraz skomplikowane. Tak właściwie jak to możliwe że się we mnie zakochała!? Znamy się od wczoraj! Dziwne, że przez tak krótki okres czasu w ogóle ją polubiłem.
-Jinx...Jeśli mam być szczery nie wiem co powiedzieć. Po prostu chodzi o to, że...Nie...No lubię Cię, ale nie aż tak...I...-powiedziałem jąkając się.
- Ja też nie wiem czemu tak bardzo ciebie polubiłam w niecałe 2 dni. - powiedziała... szczęśliwym głosem - Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje, ale wiem, że ukrywając to trudno by było przebywać mi w twoim towarzystwie. Szczególnie, że mieszkamy w tym samym domu i nie możemy tego zmienić-wytłumaczyła. Racja zmienić tego nie możemy. To jeszcze bardziej wszystko komplikuje.
-Jinx nie chce żebyś była zła, smutna, zawiedziona, ale...Jak naprawdę po prostu cię lubię. Wolałbym żebyśmy zostali przyjaciółmi...-odparłem. Mam nadzieję, że jej nie urażę. Nigdy mnie jeszcze coś takiego nie spotkało, ale mam ochotę po prostu się wysadzić. Jak odejść to w stylu. Teraz to nie ważne. Nie mogę czegoś takiego zrobić. Niecierpliwie czekałem na reakcje Jinx.
Jinx wszystko w porządku?
-Jakby to...-mruknąłem sam do siebie. Nie chce jej odrzucić, ale nie czuje do niej tego samego. Eh, musiałem ją poznawać? Nie żebym bardzo tego żałował. Po prostu przez to wszystko jest teraz skomplikowane. Tak właściwie jak to możliwe że się we mnie zakochała!? Znamy się od wczoraj! Dziwne, że przez tak krótki okres czasu w ogóle ją polubiłem.
-Jinx...Jeśli mam być szczery nie wiem co powiedzieć. Po prostu chodzi o to, że...Nie...No lubię Cię, ale nie aż tak...I...-powiedziałem jąkając się.
- Ja też nie wiem czemu tak bardzo ciebie polubiłam w niecałe 2 dni. - powiedziała... szczęśliwym głosem - Naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje, ale wiem, że ukrywając to trudno by było przebywać mi w twoim towarzystwie. Szczególnie, że mieszkamy w tym samym domu i nie możemy tego zmienić-wytłumaczyła. Racja zmienić tego nie możemy. To jeszcze bardziej wszystko komplikuje.
-Jinx nie chce żebyś była zła, smutna, zawiedziona, ale...Jak naprawdę po prostu cię lubię. Wolałbym żebyśmy zostali przyjaciółmi...-odparłem. Mam nadzieję, że jej nie urażę. Nigdy mnie jeszcze coś takiego nie spotkało, ale mam ochotę po prostu się wysadzić. Jak odejść to w stylu. Teraz to nie ważne. Nie mogę czegoś takiego zrobić. Niecierpliwie czekałem na reakcje Jinx.
Jinx wszystko w porządku?
Od Jinx
Super. Nie dość, że nasz przyjaciel Yasuo chce żebyśmy przestali. czego oczywiście byśmy nie zrobili, ale przyszła, a bardziej przyleciała do nas jakaś dziewczyna, która zamiast mówić gra na tym swoim instrumencie, cokolwiek to jest.
- Ona chyba chce nam coś powiedzieć... - stwierdził samuraj.
- Brawo panie mądry, tylko co? - zapytał Ziggs.
Dziewczyna jednak nagle przestała, i zaczęła się nad czymś zastanawiać. Po chwili zaczęła grać jakąś melodię. Popatrzyłam się na Yasuo. Miał nieprzytomną minę. Widać te dźwięki na niego jakoś wpłynęły, ale mi i yordlowi nic się nie działo. Nagle w mojej głowie zabrzmiał jakiś głos, i prawdopodobnie u Ziggsa też, bo również popatrzył się na mnie zdziwionym wzrokiem.
~ Widzę, że już mnie słyszycie. Wymaga to ode mnie trochę energii, ale się udało. Widzieliście może Dravena? Dość wysoki, bardzo umięśniony, ma topory... ~ mówiła bardzo melodyjnym i spokojny głosem, gdy nagle zemdlała. Chwilę później przybiegł jakiś mięśniak podniósł ją i pobiegł do domu obok.
- Co się właśnie stało? - zapytałam się bardziej siebie niż Ziggs'a.
- Tak właściwie to nie do końca wiem... - odpowiedział.
To było naprawdę dziwne. Przylatuje do nas jakaś dziewczyna, otumania Yasuo, rozmawia z nami w naszych myślach, po czym mdleje i ktoś ją zabiera.
- To może emm... wrócimy do testowania? - zapytałam się, jednak Yasuo zaczął się drzeć, że chce spać. - No dobrze! W takim razie pójdziemy coś zjeść! I tak już robiłam się głodna! - krzyknęłam do Yasuo. Wzięłam Ziggs'a z rękę weszłam z nim do domu, zatrzasnęłam drzwi i podeszłam do lodówki. - Co chcesz?
- Umm... dzięki, ale sam sobie zrobię. - odpowiedział. Kiedy ja się zrobiłam taka uczynna?! Od razu się uśmiechnęłam i zaczęłam się śmiać. W zamrażarce znalazłam nawet coś co mi się bardzo spodobało. Lody w kształcie bomb Ziggs'a. Miały nawet lont i czaszkę! Wzięłam dwa, usiadłam na kanapie i podałam jeden yordlowi. Zdziwił się trochę jak je zobaczył i popatrzył na mnie pytająco. Ja tylko wzruszyłam ramionami i zaczęłam je jeść. Były naprawdę dobre! - Hmm... Może pójdziemy zobaczyć co się z nią stało? W końcu i tak nie mamy co robić skoro nie możemy robić innym krzywdy. - powiedziałam obojętnym głosem. Naprawdę było tu nudno. Nagle wpadłam na pomysł. Skoro lodówki prawdopodobnie napełniają się tym co chcemy, to może z ubraniami. - Poczekaj chwilę! - Zawołałam już wchodząc po schodach. znalazłam szybko jakąś szafę i zajrzałam do niej. Było tam mnóstwo rzeczy. Przebrałam się szybko z moich normalnych ubrań i założyłam te co znalazłam. Potem zbiegłam szybko na dół.
- I jak wyglądam? - zapytałam się Ziggs'a, a on od razu przemienił się w yordla.
- Ona chyba chce nam coś powiedzieć... - stwierdził samuraj.
- Brawo panie mądry, tylko co? - zapytał Ziggs.
Dziewczyna jednak nagle przestała, i zaczęła się nad czymś zastanawiać. Po chwili zaczęła grać jakąś melodię. Popatrzyłam się na Yasuo. Miał nieprzytomną minę. Widać te dźwięki na niego jakoś wpłynęły, ale mi i yordlowi nic się nie działo. Nagle w mojej głowie zabrzmiał jakiś głos, i prawdopodobnie u Ziggsa też, bo również popatrzył się na mnie zdziwionym wzrokiem.
~ Widzę, że już mnie słyszycie. Wymaga to ode mnie trochę energii, ale się udało. Widzieliście może Dravena? Dość wysoki, bardzo umięśniony, ma topory... ~ mówiła bardzo melodyjnym i spokojny głosem, gdy nagle zemdlała. Chwilę później przybiegł jakiś mięśniak podniósł ją i pobiegł do domu obok.
- Co się właśnie stało? - zapytałam się bardziej siebie niż Ziggs'a.
- Tak właściwie to nie do końca wiem... - odpowiedział.
To było naprawdę dziwne. Przylatuje do nas jakaś dziewczyna, otumania Yasuo, rozmawia z nami w naszych myślach, po czym mdleje i ktoś ją zabiera.
- To może emm... wrócimy do testowania? - zapytałam się, jednak Yasuo zaczął się drzeć, że chce spać. - No dobrze! W takim razie pójdziemy coś zjeść! I tak już robiłam się głodna! - krzyknęłam do Yasuo. Wzięłam Ziggs'a z rękę weszłam z nim do domu, zatrzasnęłam drzwi i podeszłam do lodówki. - Co chcesz?
- Umm... dzięki, ale sam sobie zrobię. - odpowiedział. Kiedy ja się zrobiłam taka uczynna?! Od razu się uśmiechnęłam i zaczęłam się śmiać. W zamrażarce znalazłam nawet coś co mi się bardzo spodobało. Lody w kształcie bomb Ziggs'a. Miały nawet lont i czaszkę! Wzięłam dwa, usiadłam na kanapie i podałam jeden yordlowi. Zdziwił się trochę jak je zobaczył i popatrzył na mnie pytająco. Ja tylko wzruszyłam ramionami i zaczęłam je jeść. Były naprawdę dobre! - Hmm... Może pójdziemy zobaczyć co się z nią stało? W końcu i tak nie mamy co robić skoro nie możemy robić innym krzywdy. - powiedziałam obojętnym głosem. Naprawdę było tu nudno. Nagle wpadłam na pomysł. Skoro lodówki prawdopodobnie napełniają się tym co chcemy, to może z ubraniami. - Poczekaj chwilę! - Zawołałam już wchodząc po schodach. znalazłam szybko jakąś szafę i zajrzałam do niej. Było tam mnóstwo rzeczy. Przebrałam się szybko z moich normalnych ubrań i założyłam te co znalazłam. Potem zbiegłam szybko na dół.
- I jak wyglądam? - zapytałam się Ziggs'a, a on od razu przemienił się w yordla.
- To może już do nich pójdziemy? - odpowiedział wymijająco. Podeszliśmy do drzwi gdy nagle zadzwonił dzwonek, więc je otworzyliśmy. Przed nimi stał ten sam osoby, które spotkaliśmy wcześniej. Mięśniak stał z naburmuszoną miną, a dziewczyna się do nas uśmiechała.
- Emm... Cześć, jestem Draven, a to Sona - wskazał na postać za nim. Była ubrana inaczej niż wcześniej. Miała na sobie ubrania bardziej hmm... normalne. Chwila?! O czym ja myślę?! To pewnie przez to wtargnięcie do mojego umysłu. Pewnie zostawiła tam trochę swojej kobiecości, czy coś. Stałam się inna. Takie zachowanie do mnie nie pasuje. Przebieranki, myślenie o ciuchach. Staje się słaba. Zaczęłam się śmiać ale ukryłam twarz, a bardziej same oczy w dłoniach. Po policzkach poleciało mi kilka łez.
- Jinx? Co się dzieje? - zapytał trochę zaniepokojonym głosem już człowieczy Ziggs.
- Ja... sama nie wiem. Albo czekaj. Staję się słaba. - podniosłam twarz i popatrzyłam na niego. Widać było dokładnie, że jest zaniepokojony. Nagle mnie przytulił i jednocześnie nogą zatrzasnął drzwi. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, a on mocniej mnie przytulił. Naprawdę coś się ze mną działo. Dotąd niezbyt myślałam o jakichkolwiek uczuciach, a tu nagle przychodzi jakaś dziewczyna, włamuje mi się do umysłu i przełamuje tą barierę. Ziggs zaczął gładzić mnie po głowie. Przez nią zrozumiałam naprawdę co do niego czuję. Myślałam tylko o tym, że fajnie mi się z nim spędza czas, że mi pomaga, i że jeśli jest człowiekiem to jest ładny. Ale teraz wiem, że... zakochałam się w nim. W końcu ja też się do niego przytuliłam i zaczęłam się uśmiechać, ale też śmiać. Ale to nie był ten normalny śmiech i uśmiech. Te były naprawdę szczere.
- Ziggs?
- Tak?
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie z Yasuo? - spytałam się. Chwilę myślał, a potem jakby opuścił wzrok. To było zaledwie wczoraj, ale czuję się jakby od tamtego zdarzenia minęły wieki. Postanowiłam mu od razu powiedzieć. Z ukrywaniem tego byłoby mi trudno. Możliwe, że chaos i zniszczenie naprawdę będą partnerami. - Ja... Zakochałam się w tobie.
Ziggs?
niedziela, 28 września 2014
Profil Draven'a
Imię: Draven
Wiek: 23
Partner: Sona
Rodzina: Brat Darius
Sojusznicy: Sona, Draven
Wrogowie: Na razie nie ma żadnych wrogów, i raczej ich nie będzie, przez mój topór.
Charakter: Draven jest zarozumiały, pragnie żeby ludzie go uwielbiali i chwalili. Jest zapatrzony w siebie i jest egoistą, ale jeśli znajdzie odpowiednią osobę, to jest dla niej miły, pomocny ( i kochający jeśli to "ta jedyna"). Oczywiście lubi też swojego brata.
Historia: Dravena, w przeciwieństwie do jego brata Dariusa, nigdy nie satysfakcjonowało samo zwycięstwo na polu bitwy. Łaknął uznania, splendoru i chwały. Wpierw postanowił, że zyska sławę w szeregach noxiańskiej armii, lecz nie doceniono tam jego talentu. Wciąż żądny rozgłosu, postanowił podjąć pracę w więzieniu. W tym zawodzie udało mu się zdobyć popularność, ponieważ potrafił przemienić najnudniejszą egzekucję w widowisko.
Podczas pierwszej egzekucji wprawił gapiów w osłupienie, gdy nakazał skazańcowi, by ten zaczął uciekać. Kiedy mężczyzna oddalił się na taką odległość, że niemal zniknął z pola widzenia, Draven cisnął w niego toporem i pozbawił życia. Po pewnym czasie egzekucje Dravena przemieniły się swoisty konkurs, w którym skazańcy rzucali się do ucieczki, próbując uchronić się przed śmiercią. Miejsce straceń stało się głównym źródłem rozrywki mieszkańców miasta. Gapie wpadali w euforię, a przerażeni więźniowie za wszelką cenę próbowali umknąć przed katowskim toporem. Żadnemu nie udało się uciec. Draven porzucił posępny czarny strój noxiańskiego oprawcy na rzecz bardziej krzykliwych strojów i wypracował zestaw charakterystycznych ruchów, które wyróżniały go na tle innych egzekutorów. Nieprzebrane tłumy gapiów pragnęły zobaczyć Dravena w akcji. Wieści o jego dokonaniach rozchodziły się błyskawicznie. I tak już próżny Draven, w miarę jak rosła jego popularność, coraz mocniej zadzierał nosa. Uwielbiał być w centrum uwagi. Po pewnym czasie jego ambicja zaczęła sięgać poza granice Noxus. Uznał on, że cały świat powinien dowiedzieć się o jego niezwykłych dokonaniach.
Wiek: 23
Partner: Sona
Rodzina: Brat Darius
Sojusznicy: Sona, Draven
Wrogowie: Na razie nie ma żadnych wrogów, i raczej ich nie będzie, przez mój topór.
Charakter: Draven jest zarozumiały, pragnie żeby ludzie go uwielbiali i chwalili. Jest zapatrzony w siebie i jest egoistą, ale jeśli znajdzie odpowiednią osobę, to jest dla niej miły, pomocny ( i kochający jeśli to "ta jedyna"). Oczywiście lubi też swojego brata.
Historia: Dravena, w przeciwieństwie do jego brata Dariusa, nigdy nie satysfakcjonowało samo zwycięstwo na polu bitwy. Łaknął uznania, splendoru i chwały. Wpierw postanowił, że zyska sławę w szeregach noxiańskiej armii, lecz nie doceniono tam jego talentu. Wciąż żądny rozgłosu, postanowił podjąć pracę w więzieniu. W tym zawodzie udało mu się zdobyć popularność, ponieważ potrafił przemienić najnudniejszą egzekucję w widowisko.
Podczas pierwszej egzekucji wprawił gapiów w osłupienie, gdy nakazał skazańcowi, by ten zaczął uciekać. Kiedy mężczyzna oddalił się na taką odległość, że niemal zniknął z pola widzenia, Draven cisnął w niego toporem i pozbawił życia. Po pewnym czasie egzekucje Dravena przemieniły się swoisty konkurs, w którym skazańcy rzucali się do ucieczki, próbując uchronić się przed śmiercią. Miejsce straceń stało się głównym źródłem rozrywki mieszkańców miasta. Gapie wpadali w euforię, a przerażeni więźniowie za wszelką cenę próbowali umknąć przed katowskim toporem. Żadnemu nie udało się uciec. Draven porzucił posępny czarny strój noxiańskiego oprawcy na rzecz bardziej krzykliwych strojów i wypracował zestaw charakterystycznych ruchów, które wyróżniały go na tle innych egzekutorów. Nieprzebrane tłumy gapiów pragnęły zobaczyć Dravena w akcji. Wieści o jego dokonaniach rozchodziły się błyskawicznie. I tak już próżny Draven, w miarę jak rosła jego popularność, coraz mocniej zadzierał nosa. Uwielbiał być w centrum uwagi. Po pewnym czasie jego ambicja zaczęła sięgać poza granice Noxus. Uznał on, że cały świat powinien dowiedzieć się o jego niezwykłych dokonaniach.
Jednak gdy wojny się skończyły, Draven nie miał co robić więc zamieszkał w jednym z miast i "przypomniał sobie" o Sonie.
Charakterystyczne cechy: Namalowane "symbole" na (prawie) całym ciele
Broń: topory
Inne: Lubi taco
Cytaty: „Nie Draven, tylko Draaaaaaven.”, „Chodząca doskonałość? Tak to ja.” ,
Zdjęcia:
Charakterystyczne cechy: Namalowane "symbole" na (prawie) całym ciele
Broń: topory
Inne: Lubi taco
Cytaty: „Nie Draven, tylko Draaaaaaven.”, „Chodząca doskonałość? Tak to ja.” ,
„#Dravenrządzi!” , „Za chwilę wracamy z jeszcze większą dawką Dravena!”
Zdjęcia:
Od Yasuo
Nigdy nie można wstawać lewą nogą, racja? Jednak jest trochę trudne wstanie zadowolonym gdy budzą Cię głośne wybuchy! No tak jesteśmy tu bo wojna się skończyła, ale broni nikt nam nie zabrał. Ten cały pomysł zdaje mi się trochę bezsensowny. W końcu i tak wiadomo, że gdy spotkamy swoich starych wrogów nie będziemy od razu traktować się jak przyjaciół. Tego co stało się kiedyś nie możemy w żaden sposób wymazać. Pewnie moje przemyślenia trwały by długo gdyby nie przeszkadzały mi dźwięki kolejnych wybuchów. Zdenerwowany wstałem i wyjrzałem przez okno. Słońce dopiero wschodziło. Wyszedłem szybko z domu. Oczywiście co ujrzałem? Moich sąsiadów demolujących wszystko bombami, rakietami i wszystkimi innymi brońmi jakie mieli w posiadaniu. Miałem prawo się zdenerwować i na nich nawrzeszczeć. Złość do niczego nie prowadzi jednak czasem nie umiemy jej powstrzymać. Na chwile zaprzestali demolowania.
-Widzę, że się już ustatkowałeś i powiem ci, że masz bardzo ładny ogródek-powiedziała Jinx patrząc na mój dom. Tak ten ogródek był mi potrzebny do...Produkcji pewnego napoju. Teraz nie ważne jakiego-I jeszcze zwierzątko! Jak słodko!-zawołała uśmiechając się. A no tak to...Też w pewnym sensie mi potrzebne. Zresztą ten dom sam dopasował się do mnie i coś takiego stworzył. Po chwili ta dwójka zaczęła się śmiać. Nie wiedzieć czemu denerwowało mnie to. Może dlatego, że w przeciwieństwie do nich, normalni ludzie o tej porze chcą spać.
-I powiedziała to dziewczyna, której chłopak jest wiewiórką!-odkrzyknąłem. Od razu przerwała swoje śmianie się. Chyba nie przesadziłem? Nagle Jinx wyciągnęła swoją broń i strzeliła we mnie wielką rakietą. Pewnie zdążyłbym odepchnąć ją wiatrem jednak jakaś bariera zatrzymała ją bez mojej pomocy. No tak...Trochę się wystraszyłem. W końcu kto celuje tak nagle w kogoś rakietą!
-Chwila...Czy ty nazwałeś nas parą!? I nie jestem wiewiórką!-krzyknął zdenerwowany...Jeśli pamiętam dobrze Ziggs. Dobrze nie jest wiewiórką, jest yordlem wyglądającym jak wiewiórką. Tak właściwie to rzeczywiście różnica jest. w końcu nie widziałem jeszcze wiewiórki która potrafi mówić i ma przy sobie bronie...
-Tak. A nią nie jesteście?-spytałem zdziwiony. W końcu poprzedniego dnia zachowywali się zupełnie jakby nią byli. Choć nie wiem czego można się po nich spodziewać...W końcu od wczoraj zauważyłem, że są nieco dziwni.
-N-nie! Jesteśmy tylko duetem!-odparł Ziggs. Zanim zobaczyłem na jego twarzy większe zawstydzenie zmienił się w yordla. Ja westchnąłem.
-Dobrze tak czy siak: Nie obchodzi mnie czy jesteście parą czy nie. Bądźcie ciszej-powiedziałem w końcu. Przecież cel mojego wyjścia to uciszenie ich a nie robienie sobie nowych wrogów. Oni popatrzyli na siebie i zaczęli się śmiać. Mam rozumieć, że to znaczy nie? Wręcz świetnie.
-Pamiętaj zniszczenie i chaos nigdy nie śpią-powiedział Ziggs. W sumie nie mam pojęcie o co im chodziło z tym zniszczeniem i chaosem ale nie jest to informacja której potrzebuje-Bronie same się nie przetestują-dodał po chwili.
-A nie moglibyście testować tych broni w dzień?-spytałem. W końcu to chyba lepsza pora. Zwłaszcza dla ludzi którzy chcą spać.
-Skoro tak ładnie prosisz...Nie!-odparła dalej śmiejąc się Jinx. Czy oni kiedykolwiek kończą się śmiać? Czuje się jakbym słuchał śmiechu dwóch psychopatów. Pewnie nasza kłótnia trwała by długo gdyby nie pewna melodia. Nie wiem czemu ale od razu się uspokoiłem, zresztą Ziggs i Jinx także. Ujrzeliśmy dziewczynę o niebieskich włosach grającą na jakimś nieznanym mi instrumencie. Gdy zauważyła, że na nią patrzymy przestała grać i nieśmiało pomachała nam. Wyglądała jakby chciała o coś spytać, jednak nie potrafiła. Zamiast tego grała jakieś melodie.
-Ona chyba chce nam coś powiedzieć...-stwierdziłem zastanawiając się o co jej chodzi.
-Brawo panie mądry, tylko co?-zapytała wiewiórka, a raczej yordl. Ja wzruszyłem ramionami. Dziewczyna znów przestała grać i zaczęła się nad czymś zastanawiać. Potem usłyszeliśmy nową melodie w jej wykonaniu. Skądś ją kojarzyłem...Tyle że nie wiem skąd. Chciała nią pewnie coś przekazać. Zrozumienie jej nie będzie takie proste.
Jinx, Ziggs jakiś pomysł?
-Widzę, że się już ustatkowałeś i powiem ci, że masz bardzo ładny ogródek-powiedziała Jinx patrząc na mój dom. Tak ten ogródek był mi potrzebny do...Produkcji pewnego napoju. Teraz nie ważne jakiego-I jeszcze zwierzątko! Jak słodko!-zawołała uśmiechając się. A no tak to...Też w pewnym sensie mi potrzebne. Zresztą ten dom sam dopasował się do mnie i coś takiego stworzył. Po chwili ta dwójka zaczęła się śmiać. Nie wiedzieć czemu denerwowało mnie to. Może dlatego, że w przeciwieństwie do nich, normalni ludzie o tej porze chcą spać.
-I powiedziała to dziewczyna, której chłopak jest wiewiórką!-odkrzyknąłem. Od razu przerwała swoje śmianie się. Chyba nie przesadziłem? Nagle Jinx wyciągnęła swoją broń i strzeliła we mnie wielką rakietą. Pewnie zdążyłbym odepchnąć ją wiatrem jednak jakaś bariera zatrzymała ją bez mojej pomocy. No tak...Trochę się wystraszyłem. W końcu kto celuje tak nagle w kogoś rakietą!
-Chwila...Czy ty nazwałeś nas parą!? I nie jestem wiewiórką!-krzyknął zdenerwowany...Jeśli pamiętam dobrze Ziggs. Dobrze nie jest wiewiórką, jest yordlem wyglądającym jak wiewiórką. Tak właściwie to rzeczywiście różnica jest. w końcu nie widziałem jeszcze wiewiórki która potrafi mówić i ma przy sobie bronie...
-Tak. A nią nie jesteście?-spytałem zdziwiony. W końcu poprzedniego dnia zachowywali się zupełnie jakby nią byli. Choć nie wiem czego można się po nich spodziewać...W końcu od wczoraj zauważyłem, że są nieco dziwni.
-N-nie! Jesteśmy tylko duetem!-odparł Ziggs. Zanim zobaczyłem na jego twarzy większe zawstydzenie zmienił się w yordla. Ja westchnąłem.
-Dobrze tak czy siak: Nie obchodzi mnie czy jesteście parą czy nie. Bądźcie ciszej-powiedziałem w końcu. Przecież cel mojego wyjścia to uciszenie ich a nie robienie sobie nowych wrogów. Oni popatrzyli na siebie i zaczęli się śmiać. Mam rozumieć, że to znaczy nie? Wręcz świetnie.
-Pamiętaj zniszczenie i chaos nigdy nie śpią-powiedział Ziggs. W sumie nie mam pojęcie o co im chodziło z tym zniszczeniem i chaosem ale nie jest to informacja której potrzebuje-Bronie same się nie przetestują-dodał po chwili.
-A nie moglibyście testować tych broni w dzień?-spytałem. W końcu to chyba lepsza pora. Zwłaszcza dla ludzi którzy chcą spać.
-Skoro tak ładnie prosisz...Nie!-odparła dalej śmiejąc się Jinx. Czy oni kiedykolwiek kończą się śmiać? Czuje się jakbym słuchał śmiechu dwóch psychopatów. Pewnie nasza kłótnia trwała by długo gdyby nie pewna melodia. Nie wiem czemu ale od razu się uspokoiłem, zresztą Ziggs i Jinx także. Ujrzeliśmy dziewczynę o niebieskich włosach grającą na jakimś nieznanym mi instrumencie. Gdy zauważyła, że na nią patrzymy przestała grać i nieśmiało pomachała nam. Wyglądała jakby chciała o coś spytać, jednak nie potrafiła. Zamiast tego grała jakieś melodie.
-Ona chyba chce nam coś powiedzieć...-stwierdziłem zastanawiając się o co jej chodzi.
-Brawo panie mądry, tylko co?-zapytała wiewiórka, a raczej yordl. Ja wzruszyłem ramionami. Dziewczyna znów przestała grać i zaczęła się nad czymś zastanawiać. Potem usłyszeliśmy nową melodie w jej wykonaniu. Skądś ją kojarzyłem...Tyle że nie wiem skąd. Chciała nią pewnie coś przekazać. Zrozumienie jej nie będzie takie proste.
Jinx, Ziggs jakiś pomysł?
Profil Sony
Imię: Sona
Wiek: 20 lat
Partner: Draven
Rodzina: Nie pamiętam nikogo
Sojusznicy: Draven
Wrogowie: Brak
Charakter: Jest spokojna i cicha, w końcu nikt jej nie rozumie. Jedyne co może robić to opisywać swój nastrój poprzez granie melodii. Na ogół słucha innych jednak potrafi się czasem postawić. Jest bardzo pomocna. Mimo tego potrafi być arogancka- tyle że nikt tego nie zauważa.
Historia: Sona nie pamięta swoich rodziców. Jako niemowlę została porzucona przed drzwiami ioniańskiego domu adopcyjnego, ułożona na starożytnym instrumencie nieznanego pochodzenia. Zachowywała się nadspodziewanie dobrze, zawsze cicha i zadowolona. Jej opiekunowie byli pewni, że szybko znajdzie się dla niej jakiś dom, jednakże wkrótce okazało się, że to co uznano za jej niezwykłą serdeczność okazało się brakiem możliwości mówienia oraz wydania jakiegokolwiek dźwięku. Sona pozostała w domu adopcyjnym aż do wieku nastoletniego, obserwując w rozpaczliwej ciszy, jak osoby adoptujące omijały ją. W tym czasie jej opiekunowie sprzedali jej niezwykły instrument niecierpliwym kolekcjonerom, w nadziei na zarobienie dla niej pieniędzy. Z dziwnych i niespotykanych powodów instrument zawsze był zwracany lub pojawiał się przed domem.
Gdy bogata demaciańska kobieta imieniem Lestara Buvelle dowiedziała się o instrumencie, natychmiast wyruszyła do Ionii. Kiedy opiekunowie pokazali jej instrument bez słowa zaczęła wędrować po domu, zatrzymując się przed pokojem Sony. Lestara natychmiast ją zaadoptowała, pozostawiając duży datek w zamian za instrument. Pod jej przewodnictwem Sona odkryła głębokie powiązanie z instrumentem, nazwanym przez Lestarę etwahl. W jej rękach wygrywał melodie wstrzymujące lub przyspieszające bicie serca pobliskich ludzi. W przeciągu miesięcy dawała koncerty, na które wszystkie bilety były wyprzedane. Jej gra oczarowywała słuchaczy, bez wysiłku manipulując ich emocjami - a wszystko bez jednej, zapisanej nuty. W sekrecie, Sona odkryła zabójcze zastosowanie etwahla, którego wibracje mogły przecinać przedmioty na odległość. Trenowała ten dar w samotności, zwiększając swoją biegłość. Po paru latach i ona trafiła do jednego z nowych miast. Odpowiadało jej to ponieważ o wiele bardziej wolała żyć w spokoju niż słyszeć wciąż o wojnach.
Charakterystyczne cechy: Brak. Nie wyróznia się ona niczym nadzwyczajnym
Broń: Wielki, tajemniczy instrument na którym gra.
Inne: Z niektórymi udaje jej się nawiązać kontakt myślowy.
Cytaty: „Tylko ty mnie słyszysz, przywoływaczu. Jakie stworzymy dziś arcydzieło?”, „Fanfary na naszą cześć.”, „Co zrobimy z tym dysonansem?”, „Rozkaz przez muzykę.”
Zdjęcia:
Wiek: 20 lat
Partner: Draven
Rodzina: Nie pamiętam nikogo
Sojusznicy: Draven
Wrogowie: Brak
Charakter: Jest spokojna i cicha, w końcu nikt jej nie rozumie. Jedyne co może robić to opisywać swój nastrój poprzez granie melodii. Na ogół słucha innych jednak potrafi się czasem postawić. Jest bardzo pomocna. Mimo tego potrafi być arogancka- tyle że nikt tego nie zauważa.
Historia: Sona nie pamięta swoich rodziców. Jako niemowlę została porzucona przed drzwiami ioniańskiego domu adopcyjnego, ułożona na starożytnym instrumencie nieznanego pochodzenia. Zachowywała się nadspodziewanie dobrze, zawsze cicha i zadowolona. Jej opiekunowie byli pewni, że szybko znajdzie się dla niej jakiś dom, jednakże wkrótce okazało się, że to co uznano za jej niezwykłą serdeczność okazało się brakiem możliwości mówienia oraz wydania jakiegokolwiek dźwięku. Sona pozostała w domu adopcyjnym aż do wieku nastoletniego, obserwując w rozpaczliwej ciszy, jak osoby adoptujące omijały ją. W tym czasie jej opiekunowie sprzedali jej niezwykły instrument niecierpliwym kolekcjonerom, w nadziei na zarobienie dla niej pieniędzy. Z dziwnych i niespotykanych powodów instrument zawsze był zwracany lub pojawiał się przed domem.
Gdy bogata demaciańska kobieta imieniem Lestara Buvelle dowiedziała się o instrumencie, natychmiast wyruszyła do Ionii. Kiedy opiekunowie pokazali jej instrument bez słowa zaczęła wędrować po domu, zatrzymując się przed pokojem Sony. Lestara natychmiast ją zaadoptowała, pozostawiając duży datek w zamian za instrument. Pod jej przewodnictwem Sona odkryła głębokie powiązanie z instrumentem, nazwanym przez Lestarę etwahl. W jej rękach wygrywał melodie wstrzymujące lub przyspieszające bicie serca pobliskich ludzi. W przeciągu miesięcy dawała koncerty, na które wszystkie bilety były wyprzedane. Jej gra oczarowywała słuchaczy, bez wysiłku manipulując ich emocjami - a wszystko bez jednej, zapisanej nuty. W sekrecie, Sona odkryła zabójcze zastosowanie etwahla, którego wibracje mogły przecinać przedmioty na odległość. Trenowała ten dar w samotności, zwiększając swoją biegłość. Po paru latach i ona trafiła do jednego z nowych miast. Odpowiadało jej to ponieważ o wiele bardziej wolała żyć w spokoju niż słyszeć wciąż o wojnach.
Charakterystyczne cechy: Brak. Nie wyróznia się ona niczym nadzwyczajnym
Broń: Wielki, tajemniczy instrument na którym gra.
Inne: Z niektórymi udaje jej się nawiązać kontakt myślowy.
Cytaty: „Tylko ty mnie słyszysz, przywoływaczu. Jakie stworzymy dziś arcydzieło?”, „Fanfary na naszą cześć.”, „Co zrobimy z tym dysonansem?”, „Rozkaz przez muzykę.”
Zdjęcia:
sobota, 27 września 2014
Od Jinx
Słyszałam, że o czymś rozmawiają, ale nie słuchałam ich. Cały czas myślałam o tej sytuacji, która przed chwilą się zdarzyła. Jeśli dobrze usłyszałam to ten samuraj ma na imię Yasuo. I to przez niego doszło do tego, że Ziggs mnie... pocałował. Chyba jednak to coś co było w tej kolbie nadal na mnie działało, bo myślę i widzę inaczej niż zazwyczaj. W końcu usiadłam i popatrzyłam się na niego, ale zakryłam moją twarz dłońmi. Zmienił się już w wiewiórkę, znaczy w yordla. No tak, mniej widać zakłopotanie, gdy jesteś małym puszystym zwierzątkiem obwieszonym materiałami wybuchowymi w goglach.
- To co teraz robimy, "partnerko" zniszczenie? - zapytał z lekkim śmiechem gdy już trochę ochłonęłam. Może i większość broni, wybuchów i bomb na mnie nie działa, ale to co teraz przeżywałam było okropne. Bolała mnie okropnie głowa, chciało mi się wymiotować...
- Chodźmy... do... domu - powiedziałam słabym głosem. Czułam się okropnie, a przypomniałam sobie, że mamy do dyspozycji domy, sklepy, kawiarnie, itp. . Ziggs zmienił się w człowieka, podniósł mnie i poszliśmy szukać domów. Yasuo poszedł za nami mówiąc, że idzie sobie kupić "mleko". Gdy przeszliśmy, a bardziej mnie wniósł "chaos", przez próg usłyszeliśmy jakieś dziwne dźwięki, które okazały się przystosowywaniem się domu do naszych wymagań. Ziggs znalazł łóżko i położył mnie w nim, a sam gdzieś poszedł. Chwilę później zasnęłam.
***
Nagle obudził mnie wybuch, głowa nadal mnie trochę bolała i słabo się czułam, ale zeszłam zobaczyć co to. Po drodze zauważyłam, że Ziggs spał w nocy na kanapie. Wyszłam przed dom i okazało się, że pan wybuchowy testował nowe bomby. Był prawie cały osmolony.
- Mogę się przyłączyć?! - spytałam się krzycząc. Dopiero teraz zauważyłam, że nie mam przy sobie moich broni. Zaczęłam się rozglądać po ogrodzie, który wyglądał jak jakiś "mało zniszczony" plac boju.
- Są tam gdzie spałaś. - już miałam iść, gdy nagle Ziggs dodał - trochę je ulepszyłem!
Pobiegłam do sypialni i zobaczyłam Pif - Paf, Rybeńkę, Bzzzyt, ogniste gryzaki i Supermegarakietę śmierci, tylko że wyglądały jak nowe, no może oprócz kilku rzeczy, które sama naniosłam. Wzięłam je i wyszłam znowu na pole, po drodze zaglądając do lodówki. W końcu nawet ja muszę jeść i spaść. Zaczęłam je testować, rozwalając po kolei każdy mur i wroga, który jakoś wyrastał z pod ziemi. Po jakimś czasie usłyszeliśmy, że ktoś krzyczy. Okazało się, że to Yasuo, który zamieszkał obok nas drze się żebyśmy przestali bo chce spać. No tak, był dopiero wschód słońca.
- Widzę, że się już tu ustatkowałeś i powiem ci, że masz bardzo ładny ogródek - popatrzyłam się na jakieś kwiatki, trzcinę cukrową, bambusa i... krowę? - I jeszcze zwierzątko! Jak słodko! - krzyknęłam uśmiechając, a właściwie to już się śmiejąc. Ziggs też zaraz zaczął się śmiać.
- I powiedziała to dziewczyna, której chłopak jest wiewiórką! - odkrzyknął. Na tym zdaniu znieruchomiałam. Nazwał nas... parą? I do tego chyba chciał urazić Ziggs'a. Bez zastanowienia strzeliłam w niego supermegarakietą śmierci, ale powstrzymała ją jakaś bariera ochronna. Ten świat ma takie ograniczenia! Yasuo i jego krówka tylko się wystraszyli z powodu eksplozji, która z resztą nic im nie zrobiła.
- Chwila... Czy ty nazwałeś nas parą?! I nie jestem wiewiórką! - krzyknął zdenerwowany Ziggs
- Tak. A nią nie jesteście?
Yasuo? Wyjaśnisz nam swoje myśli?
- To co teraz robimy, "partnerko" zniszczenie? - zapytał z lekkim śmiechem gdy już trochę ochłonęłam. Może i większość broni, wybuchów i bomb na mnie nie działa, ale to co teraz przeżywałam było okropne. Bolała mnie okropnie głowa, chciało mi się wymiotować...
- Chodźmy... do... domu - powiedziałam słabym głosem. Czułam się okropnie, a przypomniałam sobie, że mamy do dyspozycji domy, sklepy, kawiarnie, itp. . Ziggs zmienił się w człowieka, podniósł mnie i poszliśmy szukać domów. Yasuo poszedł za nami mówiąc, że idzie sobie kupić "mleko". Gdy przeszliśmy, a bardziej mnie wniósł "chaos", przez próg usłyszeliśmy jakieś dziwne dźwięki, które okazały się przystosowywaniem się domu do naszych wymagań. Ziggs znalazł łóżko i położył mnie w nim, a sam gdzieś poszedł. Chwilę później zasnęłam.
***
Nagle obudził mnie wybuch, głowa nadal mnie trochę bolała i słabo się czułam, ale zeszłam zobaczyć co to. Po drodze zauważyłam, że Ziggs spał w nocy na kanapie. Wyszłam przed dom i okazało się, że pan wybuchowy testował nowe bomby. Był prawie cały osmolony.
- Mogę się przyłączyć?! - spytałam się krzycząc. Dopiero teraz zauważyłam, że nie mam przy sobie moich broni. Zaczęłam się rozglądać po ogrodzie, który wyglądał jak jakiś "mało zniszczony" plac boju.
- Są tam gdzie spałaś. - już miałam iść, gdy nagle Ziggs dodał - trochę je ulepszyłem!
Pobiegłam do sypialni i zobaczyłam Pif - Paf, Rybeńkę, Bzzzyt, ogniste gryzaki i Supermegarakietę śmierci, tylko że wyglądały jak nowe, no może oprócz kilku rzeczy, które sama naniosłam. Wzięłam je i wyszłam znowu na pole, po drodze zaglądając do lodówki. W końcu nawet ja muszę jeść i spaść. Zaczęłam je testować, rozwalając po kolei każdy mur i wroga, który jakoś wyrastał z pod ziemi. Po jakimś czasie usłyszeliśmy, że ktoś krzyczy. Okazało się, że to Yasuo, który zamieszkał obok nas drze się żebyśmy przestali bo chce spać. No tak, był dopiero wschód słońca.
- Widzę, że się już tu ustatkowałeś i powiem ci, że masz bardzo ładny ogródek - popatrzyłam się na jakieś kwiatki, trzcinę cukrową, bambusa i... krowę? - I jeszcze zwierzątko! Jak słodko! - krzyknęłam uśmiechając, a właściwie to już się śmiejąc. Ziggs też zaraz zaczął się śmiać.
- I powiedziała to dziewczyna, której chłopak jest wiewiórką! - odkrzyknął. Na tym zdaniu znieruchomiałam. Nazwał nas... parą? I do tego chyba chciał urazić Ziggs'a. Bez zastanowienia strzeliłam w niego supermegarakietą śmierci, ale powstrzymała ją jakaś bariera ochronna. Ten świat ma takie ograniczenia! Yasuo i jego krówka tylko się wystraszyli z powodu eksplozji, która z resztą nic im nie zrobiła.
- Chwila... Czy ty nazwałeś nas parą?! I nie jestem wiewiórką! - krzyknął zdenerwowany Ziggs
- Tak. A nią nie jesteście?
Yasuo? Wyjaśnisz nam swoje myśli?
Od Ziggs'a
Siedziałem na jednym z drzew żonglując moimi bombami. Bo cóż innego mogę robić gdy wojny się skończyły? Do kitu...Jest nudno! Choć niby dalej mogę wysadzać wszystko co stanie mi na drodze...Dlaczego? Uwaga jest jedna prosta odpowiedź: Bez konkretnego powodu. To po prostu zabawne! Czy potrzebuje większej ilości argumentów? Nagle jedna z moich bomb upadła na ziemię. E tam...Nic wielkiego. Co najwyżej by wybuchła. Jednak zobaczyłem, że jakaś dziewczyna ją podnosi. Miała niebieskie włosy splecione w warkocze, była dość skąpo ubrana i chuda. Rzuciła bombę w jedno z drzew. Od razu zeskoczyłem na ziemie.
-Ej, paniusiu tą broń używa się na inne rzeczy-powiedziałem pojawiając się za nią. Ona odwróciła się. Dopiero teraz mogłem zauważyć jej różowe oczy i parę tatuaży. Dziewczyna nie odpowiedziała. Schyliła się za pewne po to by wziąć mnie na ręce jednak szybko odskoczyłem.
-Uważaj, jestem niebezpieczny-warknąłem. Czy tego chce czy nie niektórzy, mogli nazwać by mnie chodzącą bombą. Z niewiadomych przyczyn jestem odporny na swoje wybuchy, inni już nie. Niby obojętne mi to, ale skoro mamy teraz żyć bez wojen nie chce rozpoczynać jakiejś nowej.
-Pff...Nie zauważyłeś tego?-wskazała na swoje bronie. No tak...Warto wspomnieć o tym, że miała dość ładne zabaweczki-Ja też jestem niebezpieczna. Może się zaprzyjaźnimy?-dodała. Nie powiem nieco dziwna osóbka. Znamy się...Czy minęła chociażby minuta? Czy można nazwać to w ogóle znajomością?-Jestem Jinx, a ty jak się nazywasz?
-Ziggs, i dla twojej wiadomości jestem yordlem, a nie wiewiórką, i nie, nie umiem czytać w myślach-odparłem. Wiele ludzi myślało, że jestem wiewiórką. Nie dziwie im się, takie też wrażenie chce sprawiać. W końcu kto nie boi się gdy widzi nagle wiewiórkę z materiałami wybuchowymi? Cóż...Ta jak się okazuje Jinx-Więc też lubisz chaos i wybuchy?-spytałem by zacząć jakikolwiek temat. Lepsze to od nudzenia się.
-Bardziej to ja nazwałabym się zniszczeniem-odpowiedziała z uśmiechem. Zniszczeniem, co? W takim razie też mam pomysł!
-Więc ja jestem chaosem!-odparłem. Tak, w sumie to byłaby niezła ksywka. Czemu nie wpadłem na to wcześniej?
-Czyli teraz tworzymy duet "Zniszczenie i Chaos"?-spytała. Zaraz, przecież nawet się jeszcze nie zaprzyjaźniliśmy! W dodatku czemu zniszczenie ma być pierwsze!?
-Co? Duet? Przecież dopiero się poznaliśmy-stwierdziłem nieco zdziwiony. Rozmowa z kimś takim jak ona jeszcze nigdy mnie nie spotkała.
-Tak właśnie się poznaje przyjaciół!
Dyskutowaliśmy na ten temat jeszcze jakiś czas ciągle idąc przed siebie. Po chwili zauważyliśmy jakiegoś mężczyznę grającego na flecie. Zauważyłem też, że ma przy sobie katanę. Nie wiem co zabawnego jest w machaniu jakimś mieczykiem...Ja zawsze będę wolał broń palną. Sieje więcej zniszczenia. Jinx zaczęła się śmiać i podeszła do niego. Nie słuchałem zbytnio jej rozmowy. Właśnie...Może skoro che utrzymać naszą "znajomość" warto wspomnieć o tym że potrafię zmieniać się w człowieka? Hm...To może teraz? W końcu co mi szkodzi! Zmieniłem się w człowieka i podszedłem do nich. Z tego co usłyszałem właśnie chciała mnie przedstawić jednak zaniemówiła.
-Jinx? Co się dzieje?-spytałem machając moją dłonią przed jej twarzą. Nie wyglądała mi ona na osobę która przestaje kiedykolwiek coś mówić lub śmiać się...Ze mną jest podobnie. Może rzeczywiście powinniśmy zostać przyjaciółmi? W sumie co mi szkodzi! Jinx szybko odwróciła ode mnie wzrok i spojrzała na samuraja. Wyciągnął jakąś kolbę i zaczął z niej pić.
-Co tam masz? Nogę spróbować?-zapytała. Nie czekając na jego odpowiedź wyrwała ją z jego rąk i zaczęła pić. Nagle odczułem wrażenie, że coś z nią nie tak...To znaczy, bardziej nie tak niż przed chwilą.
-Zostaw moje sak...Znaczy mleko!-krzyknął posiadacz napoju który wypiła Jinx. Dziewczyna jednak upadła na ziemię i zaczęła się śmiać. Dobra...Coś naprawdę jest nie tak.
-Jinx? Jinx!? Dobrze się czujesz!?-spytałem trochę spanikowany. Ona popatrzyła się na mnie, dalej śmiejąc. Na chwile przestała.
- Wsssszzzzysto w jak najlepssszzzym porrrzzządecczzku prrrrzzzzysssstojniacczzku!-powiedziała po czym kontynuowała śmianie się. Podszedłem bliżej i przykucnąłem przy niej. Spojrzałem na samuraja który chował twarz w dłoniach i...Płakał?
-Czemu...Czemu!?-zadawał sobie w koło to samo pytanie. Postanowiłem go zignorować. Nie wiedząc czemu patrząc na Jinx także zacząłem się śmiać. Często tak mam. Tak właściwie podejrzewałem czym było to...Ekhem..."Mleko". Zaraz jak tak się teraz nad tym zastanowię...Czy ona powiedziała do mnie "przystojniaczku"? Ale..Czemu!? To nie do końca normalne...Wróć. Ona nie jest normalna. Moje przemyślenia przerwał zdenerwowany mężczyzna...W sumie dalej nie znamy jego imienia.
-Jak mogliście ukraść moje sak...Mleko!?-spytał uderzając pięściami o ziemię. Wtedy niewyobrażalnie silny wiatr pchnął mnie prosto na Jinx. Dotknęliśmy się ustami, a raczej pocałowaliśmy. Owszem lubię Jinx ale nie aż tak bardzo! Jak najszybciej sturlałem się z niej na ziemię obok. To prawdopodobnie ją "przebudziło", ponieważ nic nie mówiąc wpatrywała się ze zdziwieniem w niebo. Po chwili usiadła i przeniosła wzrok na mnie. Zakryła twarz dłońmi. Mimo tego mogłem dostrzec, iż uśmiecha się i rumieni. By nic nie było po mnie widać zmieniłem się z powrotem w formę yordla. Przecież na twarzy przypominającej twarz wiewiórki nie można dostrzec zawstydzenia. A tak byłem zawstydzony! To logiczne, nie!? No tak mi też zdarza zachowywać się normalnie...
-A więc...Powiesz co tak naprawdę było w tej kolbie? I w ogóle jak się nazywasz?!-spytałem mężczyzny dalej rozpaczającego nad utratą swojej własności. On wstał z ziemi i spojrzał na mnie.
-Nie wiem po co chcesz to wiedzieć, ale mam na imię Yasuo. A to było...Po prostu mleko...-odpowiedział. Spojrzałem na niego podejrzliwie. Mleko, co?
-Huh, na to, to ja się nie nabiorę. Pytam poważnie-powiedziałem. Sam nie wiem czemu mnie to interesowało. Lepsze rozmawianie o tym niż o zdarzeniu które miało miejsce przed chwilą.
-Mleko-mruknął w odpowiedzi. W sumie to kłóciliśmy się tak jakiś czas aż oboje odpuściliśmy. Spojrzałem na Jinx która prawdopodobnie trochę już ochłonęła.
-To co teraz robimy, "partnerko" zniszczenie-spytałem z lekkim śmiechem. Sam nie wiem czemu. Tak jak wspominałem często śmieje się zupełnie bez powodu.
Jinx co teraz?
-Ej, paniusiu tą broń używa się na inne rzeczy-powiedziałem pojawiając się za nią. Ona odwróciła się. Dopiero teraz mogłem zauważyć jej różowe oczy i parę tatuaży. Dziewczyna nie odpowiedziała. Schyliła się za pewne po to by wziąć mnie na ręce jednak szybko odskoczyłem.
-Uważaj, jestem niebezpieczny-warknąłem. Czy tego chce czy nie niektórzy, mogli nazwać by mnie chodzącą bombą. Z niewiadomych przyczyn jestem odporny na swoje wybuchy, inni już nie. Niby obojętne mi to, ale skoro mamy teraz żyć bez wojen nie chce rozpoczynać jakiejś nowej.
-Pff...Nie zauważyłeś tego?-wskazała na swoje bronie. No tak...Warto wspomnieć o tym, że miała dość ładne zabaweczki-Ja też jestem niebezpieczna. Może się zaprzyjaźnimy?-dodała. Nie powiem nieco dziwna osóbka. Znamy się...Czy minęła chociażby minuta? Czy można nazwać to w ogóle znajomością?-Jestem Jinx, a ty jak się nazywasz?
-Ziggs, i dla twojej wiadomości jestem yordlem, a nie wiewiórką, i nie, nie umiem czytać w myślach-odparłem. Wiele ludzi myślało, że jestem wiewiórką. Nie dziwie im się, takie też wrażenie chce sprawiać. W końcu kto nie boi się gdy widzi nagle wiewiórkę z materiałami wybuchowymi? Cóż...Ta jak się okazuje Jinx-Więc też lubisz chaos i wybuchy?-spytałem by zacząć jakikolwiek temat. Lepsze to od nudzenia się.
-Bardziej to ja nazwałabym się zniszczeniem-odpowiedziała z uśmiechem. Zniszczeniem, co? W takim razie też mam pomysł!
-Więc ja jestem chaosem!-odparłem. Tak, w sumie to byłaby niezła ksywka. Czemu nie wpadłem na to wcześniej?
-Czyli teraz tworzymy duet "Zniszczenie i Chaos"?-spytała. Zaraz, przecież nawet się jeszcze nie zaprzyjaźniliśmy! W dodatku czemu zniszczenie ma być pierwsze!?
-Co? Duet? Przecież dopiero się poznaliśmy-stwierdziłem nieco zdziwiony. Rozmowa z kimś takim jak ona jeszcze nigdy mnie nie spotkała.
-Tak właśnie się poznaje przyjaciół!
Dyskutowaliśmy na ten temat jeszcze jakiś czas ciągle idąc przed siebie. Po chwili zauważyliśmy jakiegoś mężczyznę grającego na flecie. Zauważyłem też, że ma przy sobie katanę. Nie wiem co zabawnego jest w machaniu jakimś mieczykiem...Ja zawsze będę wolał broń palną. Sieje więcej zniszczenia. Jinx zaczęła się śmiać i podeszła do niego. Nie słuchałem zbytnio jej rozmowy. Właśnie...Może skoro che utrzymać naszą "znajomość" warto wspomnieć o tym że potrafię zmieniać się w człowieka? Hm...To może teraz? W końcu co mi szkodzi! Zmieniłem się w człowieka i podszedłem do nich. Z tego co usłyszałem właśnie chciała mnie przedstawić jednak zaniemówiła.
-Jinx? Co się dzieje?-spytałem machając moją dłonią przed jej twarzą. Nie wyglądała mi ona na osobę która przestaje kiedykolwiek coś mówić lub śmiać się...Ze mną jest podobnie. Może rzeczywiście powinniśmy zostać przyjaciółmi? W sumie co mi szkodzi! Jinx szybko odwróciła ode mnie wzrok i spojrzała na samuraja. Wyciągnął jakąś kolbę i zaczął z niej pić.
-Co tam masz? Nogę spróbować?-zapytała. Nie czekając na jego odpowiedź wyrwała ją z jego rąk i zaczęła pić. Nagle odczułem wrażenie, że coś z nią nie tak...To znaczy, bardziej nie tak niż przed chwilą.
-Zostaw moje sak...Znaczy mleko!-krzyknął posiadacz napoju który wypiła Jinx. Dziewczyna jednak upadła na ziemię i zaczęła się śmiać. Dobra...Coś naprawdę jest nie tak.
-Jinx? Jinx!? Dobrze się czujesz!?-spytałem trochę spanikowany. Ona popatrzyła się na mnie, dalej śmiejąc. Na chwile przestała.
- Wsssszzzzysto w jak najlepssszzzym porrrzzządecczzku prrrrzzzzysssstojniacczzku!-powiedziała po czym kontynuowała śmianie się. Podszedłem bliżej i przykucnąłem przy niej. Spojrzałem na samuraja który chował twarz w dłoniach i...Płakał?
-Czemu...Czemu!?-zadawał sobie w koło to samo pytanie. Postanowiłem go zignorować. Nie wiedząc czemu patrząc na Jinx także zacząłem się śmiać. Często tak mam. Tak właściwie podejrzewałem czym było to...Ekhem..."Mleko". Zaraz jak tak się teraz nad tym zastanowię...Czy ona powiedziała do mnie "przystojniaczku"? Ale..Czemu!? To nie do końca normalne...Wróć. Ona nie jest normalna. Moje przemyślenia przerwał zdenerwowany mężczyzna...W sumie dalej nie znamy jego imienia.
-Jak mogliście ukraść moje sak...Mleko!?-spytał uderzając pięściami o ziemię. Wtedy niewyobrażalnie silny wiatr pchnął mnie prosto na Jinx. Dotknęliśmy się ustami, a raczej pocałowaliśmy. Owszem lubię Jinx ale nie aż tak bardzo! Jak najszybciej sturlałem się z niej na ziemię obok. To prawdopodobnie ją "przebudziło", ponieważ nic nie mówiąc wpatrywała się ze zdziwieniem w niebo. Po chwili usiadła i przeniosła wzrok na mnie. Zakryła twarz dłońmi. Mimo tego mogłem dostrzec, iż uśmiecha się i rumieni. By nic nie było po mnie widać zmieniłem się z powrotem w formę yordla. Przecież na twarzy przypominającej twarz wiewiórki nie można dostrzec zawstydzenia. A tak byłem zawstydzony! To logiczne, nie!? No tak mi też zdarza zachowywać się normalnie...
-A więc...Powiesz co tak naprawdę było w tej kolbie? I w ogóle jak się nazywasz?!-spytałem mężczyzny dalej rozpaczającego nad utratą swojej własności. On wstał z ziemi i spojrzał na mnie.
-Nie wiem po co chcesz to wiedzieć, ale mam na imię Yasuo. A to było...Po prostu mleko...-odpowiedział. Spojrzałem na niego podejrzliwie. Mleko, co?
-Huh, na to, to ja się nie nabiorę. Pytam poważnie-powiedziałem. Sam nie wiem czemu mnie to interesowało. Lepsze rozmawianie o tym niż o zdarzeniu które miało miejsce przed chwilą.
-Mleko-mruknął w odpowiedzi. W sumie to kłóciliśmy się tak jakiś czas aż oboje odpuściliśmy. Spojrzałem na Jinx która prawdopodobnie trochę już ochłonęła.
-To co teraz robimy, "partnerko" zniszczenie-spytałem z lekkim śmiechem. Sam nie wiem czemu. Tak jak wspominałem często śmieje się zupełnie bez powodu.
Jinx co teraz?
Od Jinx
- Więc wojny się skończyły... Ech... Teraz przynajmniej jest więcej nowych miejsc do siania zniszczenia! Tylko gdzie by tu pójść... O! Tam jest park! Znowu ujrzę walące się drzewa... - myślałam głośno. Jednak gdy podbiegłam bliżej u moich stóp upadła bomba - O kolejna broń! - powiedziałam z radością po czym rzuciłam w jakieś drzewo, które po małym wybuchu się przewaliło.
- Ej, paniusiu tą broń używa się na inne rzeczy - nagle odezwał się ktoś za mną. Okazało się, że to była śliczna mała wiewiórka obwieszona materiałami wybuchowymi. Była taka piękna i puszysta! Od razu schyliłam się żeby wziąć ją na ręce i przytulić, jednak ona odskoczyła. - Uważaj, jestem niebezpieczny - warknął.
- Pff... Nie zauważyłeś tego? - wskazałam na bronie - Ja też jestem niebezpieczna. Może się zaprzyjaźnimy? - zaproponowałam. W końcu nie na co dzień spotyka się gadającą wiewiórkę z bombami! - Jestem Jinx, a ty, jak się nazywasz?
- Ziggs, i dla twojej wiadomości jestem yordlem, a nie wiewiórką, i nie, nie umiem czytać w myślach - odpowiedział. - Więc też lubisz chaos i wybuchy?
- Bardziej to ja nazwałabym się zniszczeniem - odpowiedziałam z uśmiechem
- Więc ja jestem chaosem!
- Czyli teraz tworzymy duet "Zniszczenie i Chaos"?
- Co? Duet? Przecież dopiero się poznaliśmy.
- Tak się właśnie poznaje przyjaciół!
Dyskutowaliśmy tak jeszcze chwilę, jednocześnie idąc przez park, gdy nagle zauważyliśmy jakąś postać grającą na flecie. O dziwo to był chyba jakiś samuraj. Dorosły mężczyzna grający na wyciętym patyku. Od razu zaczęłam się śmiać, ale podeszłam do niego.
- I jak tam, fajnie się gra na drewienku? - spytałam się przez śmiech. Popatrzył na mnie zirytowanym wzrokiem, ale nie przestawał grać. Gdy w końcu przestał, spojrzał się za mnie.
- Ja jestem Jinx, a tamta wiewiór... znaczy yordl to Zigg... - nie dokończyłam bo zamiast małego futrzaka podchodził do nas bardzo, bardzo przystojny chłopak, mniej więcej w moim wieku.
- Jinx? Co się dzieje? - pomachał mi ręką przed twarzą. Ja w końcu zamknęłam usta i popatrzyłam się na człowieka z kataną i fujarką. Nagle wyciągnął jakąś emm... bambusową kolbę? Chyba tak. I zaczął z niej pić.
- Co tam masz? Mogę spróbować? - oczywiście nie czekałam na odpowiedź tylko wyrwałam mu ją z ręki i wypiłam wszystko od razu. Obraz przed oczami nagle zaczął mi się rozmazywać i zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Zostaw moje *sak... znaczy mleko! - krzyknął przerażonym głosem szermierz. Ja w tym czasie zdążyłam upaść z ziemię i zacząć się śmiać.
- Jinx? Jinx?! Dobrze się czujesz?! - zapytał spanikowany Ziggs.
- Wsssszzzzysto w jak najlepssszzzym porrrzzządecczzku prrrrzzzzysssstojniacczzku! - powiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać.
Ziggs co zrobisz? A może Samuraj przestanie opłakiwać swoje "mleko"?
*Sake - japońskie bardzo mocne wino ryżowe
- Ej, paniusiu tą broń używa się na inne rzeczy - nagle odezwał się ktoś za mną. Okazało się, że to była śliczna mała wiewiórka obwieszona materiałami wybuchowymi. Była taka piękna i puszysta! Od razu schyliłam się żeby wziąć ją na ręce i przytulić, jednak ona odskoczyła. - Uważaj, jestem niebezpieczny - warknął.
- Pff... Nie zauważyłeś tego? - wskazałam na bronie - Ja też jestem niebezpieczna. Może się zaprzyjaźnimy? - zaproponowałam. W końcu nie na co dzień spotyka się gadającą wiewiórkę z bombami! - Jestem Jinx, a ty, jak się nazywasz?
- Ziggs, i dla twojej wiadomości jestem yordlem, a nie wiewiórką, i nie, nie umiem czytać w myślach - odpowiedział. - Więc też lubisz chaos i wybuchy?
- Bardziej to ja nazwałabym się zniszczeniem - odpowiedziałam z uśmiechem
- Więc ja jestem chaosem!
- Czyli teraz tworzymy duet "Zniszczenie i Chaos"?
- Co? Duet? Przecież dopiero się poznaliśmy.
- Tak się właśnie poznaje przyjaciół!
Dyskutowaliśmy tak jeszcze chwilę, jednocześnie idąc przez park, gdy nagle zauważyliśmy jakąś postać grającą na flecie. O dziwo to był chyba jakiś samuraj. Dorosły mężczyzna grający na wyciętym patyku. Od razu zaczęłam się śmiać, ale podeszłam do niego.
- I jak tam, fajnie się gra na drewienku? - spytałam się przez śmiech. Popatrzył na mnie zirytowanym wzrokiem, ale nie przestawał grać. Gdy w końcu przestał, spojrzał się za mnie.
- Ja jestem Jinx, a tamta wiewiór... znaczy yordl to Zigg... - nie dokończyłam bo zamiast małego futrzaka podchodził do nas bardzo, bardzo przystojny chłopak, mniej więcej w moim wieku.
- Jinx? Co się dzieje? - pomachał mi ręką przed twarzą. Ja w końcu zamknęłam usta i popatrzyłam się na człowieka z kataną i fujarką. Nagle wyciągnął jakąś emm... bambusową kolbę? Chyba tak. I zaczął z niej pić.
- Co tam masz? Mogę spróbować? - oczywiście nie czekałam na odpowiedź tylko wyrwałam mu ją z ręki i wypiłam wszystko od razu. Obraz przed oczami nagle zaczął mi się rozmazywać i zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Zostaw moje *sak... znaczy mleko! - krzyknął przerażonym głosem szermierz. Ja w tym czasie zdążyłam upaść z ziemię i zacząć się śmiać.
- Jinx? Jinx?! Dobrze się czujesz?! - zapytał spanikowany Ziggs.
- Wsssszzzzysto w jak najlepssszzzym porrrzzządecczzku prrrrzzzzysssstojniacczzku! - powiedziałam i znowu zaczęłam się śmiać.
Ziggs co zrobisz? A może Samuraj przestanie opłakiwać swoje "mleko"?
*Sake - japońskie bardzo mocne wino ryżowe
Profil Yasuo
Imię: Yasuo
Wiek: 24
Partner: Mam ważniejsze sprawy niż poszukiwanie miłości...
Rodzina: Nieżyjący brat Yone
Sojusznicy: Jedyne co przychodzi mi na myśl to...Wiatr
Wrogowie: Master Yi, Riven, Irelia
Charakter: Yasuo to zdeterminowany człowiek, sprawny szermierz, który posługuje się wiatrem, aby powalić przeciwników. Lecz ten niegdyś dumny wojownik został zniesławiony przez fałszywe oskarżenie i zmuszony do desperackiej walki o przetrwanie. Mając cały świat przeciwko sobie, zrobi wszystko, aby odnaleźć winnego i odzyskać honor. Choć sądzi, że pije odpowiedzialnie a jego bambusową kolbę wypełnia "mleko" czasem odbija mu przez nadmiar alkoholu.
Historia: Niegdyś utalentowany uczeń w słynnej ioniańskiej szkole miecza, Yasuo był jedynym uczniem ze swojego pokolenia, któremu udało się opanować legendarną technikę wiatru. Wielu uważało, że pisane są mu wielkie czyny. Jednakże jego los uległ zmianie, gdy Noxus dokonał inwazji. Yasuo otrzymał zadanie ochrony członka ioniańskiej starszyzny, lecz wierząc, że jego ostrze może poczynić zmiany, opuścił stanowisko, by dołączyć do walki. Gdy wrócił, członek starszyzny już nie żył.
Zniesławiony, Yasuo z własnej woli się poddał, gotów zapłacić za porażkę życiem. Jednakże ku jego zdziwieniu, został oskarżony nie tylko o opuszczenie stanowiska, ale też o samo morderstwo. Zdezorientowany i przepełniony winą wiedział, że zabójca pozostanie bezkarny, jeżeli on czegoś nie zrobi. Yasuo wzniósł swój miecz przeciw szkole i wywalczył sobie wolność, wiedząc, że zdrada zwróci przeciw niemu cała Ionię. Po raz pierwszy w swoim życiu pozostał sam. Wyruszył na poszukiwania mordercy członka starszyzny.
Yasuo spędził następne kilka lat na wędrówce po świecie i poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby doprowadzić go do mordercy. Przez cały ten czas był bez przerwy ścigany przez swych byłych sojuszników i zmuszony do walki na śmierć i życie. Jego misja pchała go do przodu, dopóki nie natrafił na swojego najstraszniejszego przeciwnika – własnego brata, Yone.
Związani kodeksem honorowym, obaj wojownicy pokłonili się i sięgnęli po miecze. W ciszy krążyli wokół siebie pod światłem księżyca. Gdy wreszcie ruszyli na siebie, Yone nie mógł równać się z Yasuem. Pojedynczy błysk stali pozbawił jego brata życia. Yasuo upuścił broń i podbiegł do brata.
Przepełniony emocjami, zapragnął wiedzieć, jak pobratymcy mogli uznać go za winnego. Yone przemówił: „Starszy został zabity przez technikę wiatru. Kto inny mógł to być?”. Yasuo nagle pojął, dlaczego został os
karżony. Wyznał swoją niewinność po raz kolejny i błagał swojego brata o wybaczenie. Łzy płynęły po twarzy Yasua, gdy brat zmarł w jego ramionach.
Yasuo pochował Yone'a w blasku wschodzącego słońca, ale nie miał czasu go opłakiwać. Niedługo nadejdą inni. Słowa brata nadały Yasuo nowy cel; teraz miał wskazówkę, która mogła doprowadzić go do mordercy. Składając przysięgę, zebrał swoje rzeczy i spoglądając ostatni raz na grób Yone'a, wyruszył popychany wiatrem.
Charakterystyczne cechy: Brak
Broń: Katana
Inne: Gra na Shakuhachi (prosty japońskim flecie)
Cytaty: „W życiu pewne są trzy rzeczy... Honor, śmierć i kac morderca.”, „Zabijanie ludzi to nałóg... A ja nie mogę go rzucić.”, „To tylko śmierć. Nic poważnego.”, „Ludzie ciągle wbiegają na mój miecz.”, „Nie umrę zhańbiony.”, „Niektórych błędów nie popełnisz dwa razy.”, „Sam decyduję o swoim losie.”, „Sprawiedliwość? To piękne słowo.”, „Historia miecza jest spisana krwią.”,
Zdjęcia:
Wiek: 24
Partner: Mam ważniejsze sprawy niż poszukiwanie miłości...
Rodzina: Nieżyjący brat Yone
Sojusznicy: Jedyne co przychodzi mi na myśl to...Wiatr
Wrogowie: Master Yi, Riven, Irelia
Charakter: Yasuo to zdeterminowany człowiek, sprawny szermierz, który posługuje się wiatrem, aby powalić przeciwników. Lecz ten niegdyś dumny wojownik został zniesławiony przez fałszywe oskarżenie i zmuszony do desperackiej walki o przetrwanie. Mając cały świat przeciwko sobie, zrobi wszystko, aby odnaleźć winnego i odzyskać honor. Choć sądzi, że pije odpowiedzialnie a jego bambusową kolbę wypełnia "mleko" czasem odbija mu przez nadmiar alkoholu.
Historia: Niegdyś utalentowany uczeń w słynnej ioniańskiej szkole miecza, Yasuo był jedynym uczniem ze swojego pokolenia, któremu udało się opanować legendarną technikę wiatru. Wielu uważało, że pisane są mu wielkie czyny. Jednakże jego los uległ zmianie, gdy Noxus dokonał inwazji. Yasuo otrzymał zadanie ochrony członka ioniańskiej starszyzny, lecz wierząc, że jego ostrze może poczynić zmiany, opuścił stanowisko, by dołączyć do walki. Gdy wrócił, członek starszyzny już nie żył.
Zniesławiony, Yasuo z własnej woli się poddał, gotów zapłacić za porażkę życiem. Jednakże ku jego zdziwieniu, został oskarżony nie tylko o opuszczenie stanowiska, ale też o samo morderstwo. Zdezorientowany i przepełniony winą wiedział, że zabójca pozostanie bezkarny, jeżeli on czegoś nie zrobi. Yasuo wzniósł swój miecz przeciw szkole i wywalczył sobie wolność, wiedząc, że zdrada zwróci przeciw niemu cała Ionię. Po raz pierwszy w swoim życiu pozostał sam. Wyruszył na poszukiwania mordercy członka starszyzny.
Yasuo spędził następne kilka lat na wędrówce po świecie i poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek, które mogłyby doprowadzić go do mordercy. Przez cały ten czas był bez przerwy ścigany przez swych byłych sojuszników i zmuszony do walki na śmierć i życie. Jego misja pchała go do przodu, dopóki nie natrafił na swojego najstraszniejszego przeciwnika – własnego brata, Yone.
Związani kodeksem honorowym, obaj wojownicy pokłonili się i sięgnęli po miecze. W ciszy krążyli wokół siebie pod światłem księżyca. Gdy wreszcie ruszyli na siebie, Yone nie mógł równać się z Yasuem. Pojedynczy błysk stali pozbawił jego brata życia. Yasuo upuścił broń i podbiegł do brata.
Przepełniony emocjami, zapragnął wiedzieć, jak pobratymcy mogli uznać go za winnego. Yone przemówił: „Starszy został zabity przez technikę wiatru. Kto inny mógł to być?”. Yasuo nagle pojął, dlaczego został os
karżony. Wyznał swoją niewinność po raz kolejny i błagał swojego brata o wybaczenie. Łzy płynęły po twarzy Yasua, gdy brat zmarł w jego ramionach.
Yasuo pochował Yone'a w blasku wschodzącego słońca, ale nie miał czasu go opłakiwać. Niedługo nadejdą inni. Słowa brata nadały Yasuo nowy cel; teraz miał wskazówkę, która mogła doprowadzić go do mordercy. Składając przysięgę, zebrał swoje rzeczy i spoglądając ostatni raz na grób Yone'a, wyruszył popychany wiatrem.
Charakterystyczne cechy: Brak
Broń: Katana
Inne: Gra na Shakuhachi (prosty japońskim flecie)
Cytaty: „W życiu pewne są trzy rzeczy... Honor, śmierć i kac morderca.”, „Zabijanie ludzi to nałóg... A ja nie mogę go rzucić.”, „To tylko śmierć. Nic poważnego.”, „Ludzie ciągle wbiegają na mój miecz.”, „Nie umrę zhańbiony.”, „Niektórych błędów nie popełnisz dwa razy.”, „Sam decyduję o swoim losie.”, „Sprawiedliwość? To piękne słowo.”, „Historia miecza jest spisana krwią.”,
Zdjęcia:
Profil Jinx
Imię: Jinx
Wiek: 18
Partner: prawdopodobnie zakochana w... Ziggs'ie
Sojusznicy: Ziggs
Wrogowie: Vi, Caitlyn
Charakter: Jinx sama mówi o sobie, że jest szalona, bo to prawda. Uwielbia wszelkiego rodzaju bronie (najlepiej żeby powodowały ogromne wybuchy i zniszczenie). Jest sarkastyczna, lubi żartować, dużo się śmieje i nienawidzi nudy.
Historia: Celem życiowym Jinx jest sianie zniszczenia. Z każdą wizytą pozostawia po sobie chaos i panikę. Ta stuknięta kryminalistka nienawidzi nudy. Z olbrzymią radością doprowadza do katastrofy za katastrofą w najnudniejszym (jej zdaniem) miejscu na świecie: Piltover. Dzięki arsenałowi swoich zabójczych zabawek wywołuje największe i najgłośniejsze wybuchy – co szokuje i zaskakuje bezsilnych stróżów prawa. Jinx zawsze wymyka się Temidzie, a jej ulubioną rozrywką jest igranie z siłami porządkowymi Piltover, a zwłaszcza z Vi.
Piltover od dawna było znane jako Miasto Postępu – miejsce, gdzie panuje ład i porządek. Ta sielanka została przerwana, gdy w mieście pojawił się nowy przestępca. Ten tajemniczy złoczyńca przypuścił serię ataków, które naraziły na niebezpieczeństwo całe miasto i stanowiły największą falę zbrodni w historii Piltover.
W końcu udało się zidentyfikować sprawczynię tych bezsensownych zbrodni. Choć pochodzenie młodej dziewczyny było okryte tajemnicą, kilku osobom udało się zauważyć, że jej broń posiada hextechowe elementy, a na jej ubiór składają się stroje popularne w Zaun. Ponieważ jej pojawienie się zawsze wiązało się z dużymi kłopotami, ci, którzy się z nią spotkali, wkrótce nadali jej imię: Jinx.
Zniszczenia dokonywane przez Jinx stawały się coraz większe. Caitlyn, szeryf Piltover, ogłosiła stan wyjątkowy i zorganizowała obławę w całym mieście. Nie rezygnując ze starych nawyków, Jinx ogłosiła, że celem jej następnego ataku będzie najlepiej strzeżony budynek w mieście – skarbiec Piltover. Tym samym rzuciła rękawicę swojej przeciwniczce – nieugiętej funkcjonariuszce. Przyozdabiając fasadę skarbca karykaturą Vi oraz dokładną datą i godziną planowanego ataku, Jinx otwarcie wyzwała strażniczkę prawa, by ta spróbowała ją powstrzymać.
Postanowiwszy wsadzić wichrzycielkę za kratki, Vi stanęła na czatach przed skarbcem i czekała na przybycie Jinx. Zgodnie z nabazgroloną obietnicą Jinx stawiła się w wyznaczonym czasie. Wiedząc, że to szansa na schwytanie przestępczyni, Vi rzuciła się za nią do wnętrza budynku. Gdy przebijała się przez kolejne ściany, goniła śmiejącą się Jinx, która rozświetlała wnętrze ewakuowanego skarbca kolorowymi wybuchami. Vi wreszcie ją dogoniła, ale dla Jinx nie był to koniec. Zanosząc się obłąkańczym śmiechem, Jinx wystrzeliła grad rakiet i pogrzebała siebie samą i swoją przeciwniczkę pod gruzami budynku.
Kiedy poturbowanej Vi udało się wreszcie wyczołgać spod ruin, po Jinx nie było już ani śladu. Na domiar złego, ze skarbca nie zniknęła nawet jedna złota moneta. Zamiast tego, przestępczyni pozostawiła wiadomość pożegnalną dla swojej ulubionej policjantki, widoczną poprzez nowo powstałą lukę pomiędzy budynkami Piltover. Miejskie światła układały się w prostą prowokację: „Nigdy mnie nie złapiesz”. Gdy Vi czytała wiadomość, usłyszała odległy śmiech swojego nowego nemezis, a miasto po raz pierwszy pogrążyło się w całkowitej ciemności.
Potem jednak świat zmienił się nie do poznania, nie było "wojen", walk, itp. . Zostały założone normalne miasta, kraje. I w jednym z nich zamieszkała Jinx.
Charakterystyczne cechy:
Broń: Zawsze mam przy sobie moje 2 spluwy: Rybeńkę, która jest rakietnicą i Pif - Paf. Oprócz nich jest jeszcze Bzzzyt, ogniste gryzaki i Supermegarakieta śmierci!
Inne: Ma słabą głowę do picia.
Cytaty: „Zasady są po to żeby je łamać, tak jak drzewa albo kończyny.” , „Broń nie jest groźna. No chyba, że się z niej strzela. Wtedy jest wręcz zabójcza!” , „Nie musisz mnie namawiać do demolki.”
Zdjęcia:
Wiek: 18
Partner: prawdopodobnie zakochana w... Ziggs'ie
Sojusznicy: Ziggs
Wrogowie: Vi, Caitlyn
Charakter: Jinx sama mówi o sobie, że jest szalona, bo to prawda. Uwielbia wszelkiego rodzaju bronie (najlepiej żeby powodowały ogromne wybuchy i zniszczenie). Jest sarkastyczna, lubi żartować, dużo się śmieje i nienawidzi nudy.
Historia: Celem życiowym Jinx jest sianie zniszczenia. Z każdą wizytą pozostawia po sobie chaos i panikę. Ta stuknięta kryminalistka nienawidzi nudy. Z olbrzymią radością doprowadza do katastrofy za katastrofą w najnudniejszym (jej zdaniem) miejscu na świecie: Piltover. Dzięki arsenałowi swoich zabójczych zabawek wywołuje największe i najgłośniejsze wybuchy – co szokuje i zaskakuje bezsilnych stróżów prawa. Jinx zawsze wymyka się Temidzie, a jej ulubioną rozrywką jest igranie z siłami porządkowymi Piltover, a zwłaszcza z Vi.
Piltover od dawna było znane jako Miasto Postępu – miejsce, gdzie panuje ład i porządek. Ta sielanka została przerwana, gdy w mieście pojawił się nowy przestępca. Ten tajemniczy złoczyńca przypuścił serię ataków, które naraziły na niebezpieczeństwo całe miasto i stanowiły największą falę zbrodni w historii Piltover.
W końcu udało się zidentyfikować sprawczynię tych bezsensownych zbrodni. Choć pochodzenie młodej dziewczyny było okryte tajemnicą, kilku osobom udało się zauważyć, że jej broń posiada hextechowe elementy, a na jej ubiór składają się stroje popularne w Zaun. Ponieważ jej pojawienie się zawsze wiązało się z dużymi kłopotami, ci, którzy się z nią spotkali, wkrótce nadali jej imię: Jinx.
Zniszczenia dokonywane przez Jinx stawały się coraz większe. Caitlyn, szeryf Piltover, ogłosiła stan wyjątkowy i zorganizowała obławę w całym mieście. Nie rezygnując ze starych nawyków, Jinx ogłosiła, że celem jej następnego ataku będzie najlepiej strzeżony budynek w mieście – skarbiec Piltover. Tym samym rzuciła rękawicę swojej przeciwniczce – nieugiętej funkcjonariuszce. Przyozdabiając fasadę skarbca karykaturą Vi oraz dokładną datą i godziną planowanego ataku, Jinx otwarcie wyzwała strażniczkę prawa, by ta spróbowała ją powstrzymać.
Postanowiwszy wsadzić wichrzycielkę za kratki, Vi stanęła na czatach przed skarbcem i czekała na przybycie Jinx. Zgodnie z nabazgroloną obietnicą Jinx stawiła się w wyznaczonym czasie. Wiedząc, że to szansa na schwytanie przestępczyni, Vi rzuciła się za nią do wnętrza budynku. Gdy przebijała się przez kolejne ściany, goniła śmiejącą się Jinx, która rozświetlała wnętrze ewakuowanego skarbca kolorowymi wybuchami. Vi wreszcie ją dogoniła, ale dla Jinx nie był to koniec. Zanosząc się obłąkańczym śmiechem, Jinx wystrzeliła grad rakiet i pogrzebała siebie samą i swoją przeciwniczkę pod gruzami budynku.
Kiedy poturbowanej Vi udało się wreszcie wyczołgać spod ruin, po Jinx nie było już ani śladu. Na domiar złego, ze skarbca nie zniknęła nawet jedna złota moneta. Zamiast tego, przestępczyni pozostawiła wiadomość pożegnalną dla swojej ulubionej policjantki, widoczną poprzez nowo powstałą lukę pomiędzy budynkami Piltover. Miejskie światła układały się w prostą prowokację: „Nigdy mnie nie złapiesz”. Gdy Vi czytała wiadomość, usłyszała odległy śmiech swojego nowego nemezis, a miasto po raz pierwszy pogrążyło się w całkowitej ciemności.
Potem jednak świat zmienił się nie do poznania, nie było "wojen", walk, itp. . Zostały założone normalne miasta, kraje. I w jednym z nich zamieszkała Jinx.
Charakterystyczne cechy:
Broń: Zawsze mam przy sobie moje 2 spluwy: Rybeńkę, która jest rakietnicą i Pif - Paf. Oprócz nich jest jeszcze Bzzzyt, ogniste gryzaki i Supermegarakieta śmierci!
Inne: Ma słabą głowę do picia.
Cytaty: „Zasady są po to żeby je łamać, tak jak drzewa albo kończyny.” , „Broń nie jest groźna. No chyba, że się z niej strzela. Wtedy jest wręcz zabójcza!” , „Nie musisz mnie namawiać do demolki.”
Zdjęcia:
Profil Ziggs'a
Imię: Ziggs
Wiek: 18
Partner: Jego jedynymi partnerkami są jego bomby
Sojusznicy: Jinx
Wrogowie: Tymczasowo brak
Charakter: Ziggs jest bardzo chaotyczny. Najlepszym ujęciem jego charakteru byłoby "wybuchowy". Uwielbia żartować na przeróżne tematy oraz ciągle się śmiać. Niektórzy sądzą, że jest "trochę" szalony. Często robi dziwne rzeczy, a gdy ktoś pyta jaki jest tego powód, najczęściej odpowiada "Ponieważ tak mi się podoba". Często bywa sarkastyczny. Prawie ciągle śmieje się bez przyczyny.
Historia: Ziggs urodził się z talentem do majsterkowania, ale był nietypowy jak na yordlowego naukowca - chaotyczny i hiperaktywny. Chcąc zostać równie szanowanym wynalazcą co Heimerdinger, w szaleńczym zapale tworzył ambitne projekty. Ośmielały go zarówno wybuchowe porażki, jak i bezprecedensowe odkrycia. Wieści o pracy Ziggsa dotarły do Akademii w Piltover, której profesorzy zaprosili go, by zademonstrował swoje dzieła. Charakterystyczna dla niego niedbałość w sprawach bezpieczeństwa sprawiła, że prezentacja zakończyła się przedwcześnie, gdyż silnik hextechowy Ziggsa przegrzał się i eksplodował, tworząc ogromną wyrwę w ścianie Akademii. Profesorzy otrzepali się z kurzu i poprosili go o opuszczenie budynku. Zrozpaczony Ziggs przygotował się do powrotu do Bandle City w niesławie. Jednakże nim to uczynił, grupa szpiegów z Zaun zinfiltrowała Akademię i porwała jej profesorów. Wojsko Piltover wytropiło porwanych w więzieniu w Zaun, jednak broń Yordlów nie była w stanie zniszczyć jego ufortyfikowanych ścian. Zdeterminowany Ziggs zaczął pracować nad nową bronią - szybko zdał sobie sprawę, że jego talent do przypadkowego demolowania może pomóc ocalić porwanych.
Niebawem stworzył nową kategorię hextechowych bomb. Zaopatrzony w te prototypy, Ziggs udał się do Zaun i wkradł na teren więzienia. Rzucił w budynek ogromną bombę i z radością patrzył, jak ściana rozpada się w pył. Następnie przegonił strażników, ciskając materiałami wybuchowymi. Udał się do celi, wysadził drzwi i poprowadził porwanych ku wolności. Po powrocie do Akademii profesorzy przyznali mu honorowy tytuł „Dziekana Demolowania”. Gdy powstało wiele nowych miast Ziggs zamieszkał po prostu w jednym z nich. Jednak i tak woli przebywać w lasach i nabierać/straszyć różne osoby tamtędy przechodzące.
Charakterystyczne cechy: Cóż zawsze ma na głowie swoje gogle i...Dużo bomb.
Inne: Jest yordlem jednak potrafi zmieniać się w człowieka. Mimo tego woli, jak to ujął "udawać wybuchową wiewiórkę".
Broń: Bomby...Wiele bomb
Cytaty: „Najpierw wybuchy, potem pytania.”, „Huh, gdzie ja położyłem tę bombę?”, „Jak to wygląda niebezpiecznie?”, „Pora się rozerwać.”, „Dobry przeciwnik to eksplodujący przeciwnik!”, „I wezmę to i to, i cisnę ci tym w twarz! Haha, hahaha!”
Zdjęcia:
Wiek: 18
Partner: Jego jedynymi partnerkami są jego bomby
Sojusznicy: Jinx
Wrogowie: Tymczasowo brak
Charakter: Ziggs jest bardzo chaotyczny. Najlepszym ujęciem jego charakteru byłoby "wybuchowy". Uwielbia żartować na przeróżne tematy oraz ciągle się śmiać. Niektórzy sądzą, że jest "trochę" szalony. Często robi dziwne rzeczy, a gdy ktoś pyta jaki jest tego powód, najczęściej odpowiada "Ponieważ tak mi się podoba". Często bywa sarkastyczny. Prawie ciągle śmieje się bez przyczyny.
Historia: Ziggs urodził się z talentem do majsterkowania, ale był nietypowy jak na yordlowego naukowca - chaotyczny i hiperaktywny. Chcąc zostać równie szanowanym wynalazcą co Heimerdinger, w szaleńczym zapale tworzył ambitne projekty. Ośmielały go zarówno wybuchowe porażki, jak i bezprecedensowe odkrycia. Wieści o pracy Ziggsa dotarły do Akademii w Piltover, której profesorzy zaprosili go, by zademonstrował swoje dzieła. Charakterystyczna dla niego niedbałość w sprawach bezpieczeństwa sprawiła, że prezentacja zakończyła się przedwcześnie, gdyż silnik hextechowy Ziggsa przegrzał się i eksplodował, tworząc ogromną wyrwę w ścianie Akademii. Profesorzy otrzepali się z kurzu i poprosili go o opuszczenie budynku. Zrozpaczony Ziggs przygotował się do powrotu do Bandle City w niesławie. Jednakże nim to uczynił, grupa szpiegów z Zaun zinfiltrowała Akademię i porwała jej profesorów. Wojsko Piltover wytropiło porwanych w więzieniu w Zaun, jednak broń Yordlów nie była w stanie zniszczyć jego ufortyfikowanych ścian. Zdeterminowany Ziggs zaczął pracować nad nową bronią - szybko zdał sobie sprawę, że jego talent do przypadkowego demolowania może pomóc ocalić porwanych.
Niebawem stworzył nową kategorię hextechowych bomb. Zaopatrzony w te prototypy, Ziggs udał się do Zaun i wkradł na teren więzienia. Rzucił w budynek ogromną bombę i z radością patrzył, jak ściana rozpada się w pył. Następnie przegonił strażników, ciskając materiałami wybuchowymi. Udał się do celi, wysadził drzwi i poprowadził porwanych ku wolności. Po powrocie do Akademii profesorzy przyznali mu honorowy tytuł „Dziekana Demolowania”. Gdy powstało wiele nowych miast Ziggs zamieszkał po prostu w jednym z nich. Jednak i tak woli przebywać w lasach i nabierać/straszyć różne osoby tamtędy przechodzące.
Charakterystyczne cechy: Cóż zawsze ma na głowie swoje gogle i...Dużo bomb.
Inne: Jest yordlem jednak potrafi zmieniać się w człowieka. Mimo tego woli, jak to ujął "udawać wybuchową wiewiórkę".
Broń: Bomby...Wiele bomb
Cytaty: „Najpierw wybuchy, potem pytania.”, „Huh, gdzie ja położyłem tę bombę?”, „Jak to wygląda niebezpiecznie?”, „Pora się rozerwać.”, „Dobry przeciwnik to eksplodujący przeciwnik!”, „I wezmę to i to, i cisnę ci tym w twarz! Haha, hahaha!”
Zdjęcia:
Jako człowiek
Subskrybuj:
Posty (Atom)